W święta zjadamy około 5.000-7.000 kalorii w ciągu jednego dnia. Na drugi dzień pochłaniamy drugie tyle. To trzy razy więcej niż w zwykłe dni tygodnia. Zapotrzebowanie kobiet wynosi 1.700-2.000 kalorii dziennie, a mężczyzn 2.000-2.500. Po takim obżarstwie nasza masa ciała może wzrosnąć od 3 do 5 kilogramów.

Od czego zaczynamy?

- Najpierw trzeba zaplanować zakupy. Nie kupujmy więcej, niż potrzebujemy. To pierwsza zasada. Zaoszczędzimy nie tylko kalorie, ale też pieniądze – radzi dietetyk. - Robiąc listę zakupów trzeba pamiętać, że święta trwają tylko dwa dni. Nie chodzi przecież nam o to, żeby jedzenie ze świątecznego stołu zjadać do końca tygodnia.

 Idąc na zakupy z listą, w naszym koszyku nie wylądują niepotrzebne produkty.

- Kupmy tyle kawałków mięsa, ile będzie osób na obiedzie, a nie dodatkowe na zapas – dodaje.

Przygotowując potrawy dietetycznie, zaoszczędzimy na kaloriach. Jeśli na przykład śmietanę zastąpimy jogurtem naturalnym, a zwykły cukier – xylitolem (zdrową słodyczą z brzozy). Nie oznacza to jednak, że bezkarnie będziemy mogli się obżerać.

Święta wielkanocne zaczynamy od tego, że jemy duże śniadanie. Tego nie unikniemy, bo to polska tradycja.

- Nie chodzi o to, żeby na siłę zjadać wszystko, co jest na stole. Proponuję, żeby wybrać sobie takie potrawy, które jemy rzadko, a je bardzo lubimy. Zrobić na święta coś ekstra, czego nie mamy na co dzień. Nie jeść wtedy tego, co zwykle mamy na stołach, np. pieczywa. Polecam też metodę jedzenia wszystkiego po połowie porcji. W ten sposób więcej spróbujemy, a się nie przejemy – radzi dietetyczka.

Obiad najlepiej zacząć od surowych warzyw. Zawierają dużą ilość błonnika, który naturalnie wypełni nasz żołądek. Później zjedzmy mięso lub rybę. Jeśli są dwa rodzaje, spróbujmy obu, ale w małej porcji.

- Automatycznie zrobi nam się mniej miejsca na ciasto - dodaje.

 Po obiedzie koniecznie pójdźmy na spacer.

- Nie chodzi o to, że spalimy dużo kalorii, ale o to, że odejdziemy od stołu i nie będziemy w tym czasie jeść. Warto jednak między obiadem a kolacją coś przegryźć. Dzięki temu mniej zjemy na kolację – dodaje.

Obecnie mamy wszystkiego pod dostatkiem.

- Kiedyś święta były jedyną okazją w roku, aby zjeść smakołyki, których na co dzień nie mieliśmy. Teraz mamy do nich prosty dostęp, więc nie musi być to okazja do objadania się nimi ponad miarę - uważa pani Monika.

W domu najczęściej gotują kobiety. Nad garnkami w kuchni spędzają okres przedświąteczny, często również pichcą w same święta. Po takim maratonie w kuchni są zmęczone w święta i nie mają już siły na aktywne spędzanie razem z rodziną tego wolnego czasu.

- Dlatego zalecam zrobienie tyle, ile goście są w stanie przejeść – mówi.

Świątecznemu ucztowaniu towarzyszy często alkohol. Czysty jest bardzo kaloryczny. Słodkie drinki natomiast dodatkowo podbijają kalorie.

- Jeśli nie musimy, nie pijmy w ogóle, bo alkohol zaburza pracę wątroby i trzustki oraz spowalnia metabolizm – dodaje.

 Gdy objemy się w święta, później narzekamy, że jesteśmy zmęczeni i pełni.

- Święta powinny nam się kojarzyć z czasem radosnym i szczęśliwym. Jedząc za dużo, zamiast czerpać z nich to, co najpiękniejsze, potem jesteśmy ospali i niezadowoleni. Do tego wchodzimy na wagę i mamy kilka kilogramów więcej – komentuje.

 

Monika Jelińska, dietetyk i trener odchudzania i odżywiania. W zawodzie od pięciu lat. Jest absolwentką Akademii Rozwoju Welleness w Warszawie i absolwentką Szkoły Coachów Instytutu Liderów Zmian. Monika Jelińska jest dyrektorem Poradni Centrum Odchudzania i Odżywiania.Przyjmuje przy ul. 20 Stycznia 7. Satysfakcję daje jej radość klientów, których przeprowadza przez proces odchudzania i zmiany nawyków żywieniowych. Lubi swoją pracę, bo widać jej efekty. Dla przyjemności i utrzymania dobrej kondycji ćwiczy.