W Pabianicach termometry pokazały minus 32 stopnie Celsjusza, w Warszawie –37, na Śląsku i w Prusach –40, w Wiedniu –34. 10 lutego pod Rabką było -46 stopni C. To rekord mrozów. „Wszystkie kartofle przemarzły, padły cielęta, kończy się węgiel, w studniach zamarzła woda” – pisze „Express Wieczorny Ilustrowany”. Ludzie pospiesznie robią zapasy jedzenia i opału.
Gazety przynoszą straszliwe wieści: w leśnym obozowisku na śmierć zamarzło 34 Cyganów z taboru, w piwnicznej izbie ślusarza Polubcowa i jego żony mróz zabił trzymiesięcznego synka, Miecia. Rankiem na ulicach leżą skostniałe ciała żebraków.
W Warszawie doliczono się ponad stu śmiertelnych ofiar mrozu. Pogotowie pomagało 2.355 mieszkańcom, którzy odmrozili nosy, uszy, ręce, stopy. Tylko w niedzielę w Berlinie mróz zabił 379 osób, w Wiedniu - 400 osób, we Lwowie zmarło 170 osób, 8 tysięcy ma odmrożenia.
„Nie ma pogrzebów!” – donosi prasa. Ziemia na cmentarzach jest twarda jak skała. „Na wykopanie grobu trzeba 6-8 godzin. Kopiemy łomami” – grabarz opowiada redaktorowi „Głosu Polski”.
Zaczyna brakować żywności. W całych Pabianicach nie ma mleka, ze sklepów znika mąka i pieczywo. Lichwiarze śrubują ceny chleba, jajek, węgla, ziemniaków i drewna na opał. „Gazeta Pabjanicka” pisze: „Komunikacja towarowa została zredukowana o 80%. Popękały szyny kolejowe, przewodniki telefoniczne są uszkodzone. Skromne zapasy węgla zostały w mieście bardzo szybko wyczerpane. Powstał pasek (paserstwo – przypisek) na węglu. Ceny węgla z 4 zł 50 gr wzrosły do 8 zł, a gdy i za tę cenę węgla nie było, po cichu sprzedawać poczęto po 10 zł. Wreszcie węgla zabrakło zupełnie. Widząc groźną sytuację, Magistrat zarekwirował wszystkie transporty węgla, które przybyły na stację towarową”. Władze miasta zamykają szkoły.
W drodze do Berlina zmarzło 1500 świń transportowanych pociągiem z Prus Wschodnich. „800 sztuk zginęło z zimna, reszta zaś jest tak odmrożona, że nie nadaje się do uboju” – informuje łódzkie „Echo”.

Spekulanci
W Łodzi jest jeszcze gorzej. 12 lutego spekulacyjna cena węgla osiąga 12 zł za korzec. „Express” pisze: „Magistrat będzie wydawał węgiel ubogiej ludności w wysokości jedna czwarta korca na rodzinę po cenach dotychczasowych”.
Mróz rozsadza rury wodociągowe, eksplodują rury gazowe. W Marysinie, na torowisku tramwajowym z Pabianic do Łodzi, pękają szyny. Stojące na bocznicach pociągi towarowe przymarzły do szyn. Trzeba dwóch lokomotyw, by oderwać je od torów. Jadące przez Pabianice pociągi pospieszne mają 12-godzinne opóźnienia.
Smutną wiadomość podaje „Gazeta Pabjanicka” „Któż z pabjaniczan nie znał sierżanta Bolesława Neumana. Był inwalidą. Stracił na wojnie stopę. Obwijał nogę gałganami i brał udział we wszystkich uroczystościach narodowych. Do czapki przypiął sobie pióro, szablę nosił u boku, zawsze chodzi w uniformie sierżanta. 19 marca, w dniu imienin Marszałka, stawał przed Jego portretem na baczność. Składał Mu raport.
Neuman miał chuderlawego konika. Była to szkapina zmarnowała przez ciężki los, jak i jej młody właściciel. W ubiegłym tygodniu inwalida wybrał się w siarczysty mróz do Dłutowa po drzewo. Wracając z drzewem widocznie zasnął. Niedaleko Huty Dłutowskiej znaleziono wkrótce wóz. Przed wozem leżała zmarznięta szkapina. Na wozie spoczywał snem wiecznym Bolesław Neuman – inwalida”.
Gazety donoszą, że na ulicach Wiednia stoją kuchnie polowe z gorącą herbatą. Na długości aż 500 km zamarzł Dunaj. Samolot zaopatruje w żywność załogi statków unieruchomionych przy wejściu do portu w Hamburgu. A „Echo” pisze, że do stajni pewnego dorożkarza weszło stadko saren, chcąc się skryć przed zabójczym mrozem.

Bitwa o węgiel
Bałtyk jest skuty lodem. Zamarzły porty węglowe i Zatoka Gdańska. Przed portami stoją tysiące wagonów z węglem. Skutkiem tego brakuje węglarek do wożenia opału dla miast. „Niedołęstwo PKP!” – grzmi dziennik „Rozwój”.
„Gazeta Pabjanicka” pisze: „W środę przybyło na stację 13 wagonów węgla, które częściowo przydzielono przemysłowi, częściowo instytucjom użyteczności publicznej, częściowo zaś sprzedawano pod osłoną policji za 6 zł 80 gr korzec (98 kg). Każdy mógł nabyć tylko pół korca tego cennego kamienia. Ulice zaroiły się ludźmi, którzy pokryci szronem, dźwigali na plecach, wieźli tramwajem, ciągnęli na sankach worki węgla. Magistrat zaalarmował Urząd Wojewódzki, że brak węgla w mieście”.
Na każdym placu, gdzie handluje się węglem, stoi policjant. Ma on dwa zadania: zapobiegać spekulacji i bijatykom. Gdy kończy się węgiel, ludzie wpadają w szał, wybuchają awantury. Przed składami opału długie kolejki ustawiają się już o godzinie czwartej nad ranem.
„Skład otwarto dopiero o ósmej. Wtedy ludzie dowiedzieli się z radością, że każdy dostanie ćwiartkę węgla po 1 zł 45 gr. Do dziesiątej sprzedano na placu 6 wagonów węgla (1200 korcy) – informuje „Express”.
Gazeta ostrzega i radzi: „Przewożenie w obecnych czasach fury z węglem jest troszkę niebezpieczne, gdyż po drodze węgiel może już być rozchwytywany. Sprytniejsi urządzają się w ten sposób, że w nocy przewożą dorożkami węgiel w workach”.
W fabrykach już nie ma węgla, grozi im przestój. Dzienne zapotrzebowanie pabianickich fabryk sięga 600 ton węgla, a łódzkich – nawet 5 tysięcy ton.

Ogniska na ulicach
Ludzie dogrzewają mieszkania, pożary wybuchają częściej niż zwykle, a strażakom zamarzała woda beczkowozach. „Straż ogniowa ma obecnie bardzo utrudnioną pracę, gdyż na miejscu pożaru nie może czerpać wody, wskutek jej zamarznięcia. Strażacy są zmuszeni wracać po wodę do koszar” – donosił „Express”.
„Aby dać możność ugrzania się biednym ludziom, Magistrat na placach publicznych ustawił piece z żarzącym się koksem. Piece ściągają gromady przechodniów” – donosi „Gazeta Pabjanicka”. W Łodzi prezydent nakazał rozpalić pięć ognisk na największych placach miasta.
14 lutego „Echo” opisuje dramat pod Piotrkowem: „Drogą z Michałowa jechała bryczka zdążająca z młodą parą na ślub do kościoła. Mróz nie odstraszył narzeczonych: Marjanny Malinowskiej i Józefa Kuchara. Tuż tuż pod Piotrkowem Józef spojrzał na swą wybrankę, o coś ją zapytał. Narzeczona nie odpowiedziała. Okazało się, iż biedaczka zamarzła w drodze”.

Żniwa u nosiwodów
W Pabianicach i Łodzi nie ma piwa. Stanęły browary. „Mróz rozsadza beczki i antałki” – donosi „Głos Polski”. Toczy się walka o ocalenie napełnionych syfonów. „Mimo opakowania słomą i brezentem, butle masowo pękają”. Gazeta opisuje wypadek w mieszkaniu pewnego pana, który próbował rozmrozić syfon, wstawiając butlę do gorącej wody. Syfon eksplodował, ciężko raniąc domownika odłamkami grubego szkła.
11 lutego bezpłatny dziennik „Hasło Łódzkie” pisze: „Mrozy mocno zaszkodziły wodociągom i rezerwuarom, które zupełnie pozamarzały. Studnie są skute lodem. W mieście pojawiła się większa ilość nosiwodów, którzy korzystając z sytuacji, żerują na lokatorach, żądając za wiaderko wody 80 gr. Największy jednak interes robią dozorcy domów, w których znajduje się woda”. Biorą po złotówce za dopuszczenie do kranu.
Coraz trudniej o żywność. „Expres” pisze: „Sklepikarze zamawiają kartofle wyłącznie w folwarkach, gdzie są przechowalnie w cieplejszych pomieszczeniach. Gospodarze stawiają warunek, że dostawa do miasta odbędzie się na własne ryzyko kupującego”. W piekarniach brakuje opału. Piekarze sprzedają chleb tym, którzy przyniosą drewno.
Cieszą się szklarze. W oknach pękły tysiące szyb. Roztrzaskane są też witrynach sklepów, bo nierozważni kupcy postawili w nich lampy naftowe, by szron nie zasłaniał towarów na sprzedaż. Na rozmowę telefoniczną trzeba czekać nawet 10 minut, bo ludzie wolą dzwonić, niż wyjść na ulice.
Na targowisku pojawiły się filcowe buty dla psów. Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami apeluje, by nie przywiązywać psów do słupów przed sklepami. „Niech sobie biegają, wtedy nie odmrożą łapek” – radzi.
Gazeta apeluje: „Nie pić alkoholu na rozgrzewkę!”. I tłumaczy, że po wódce organizm szybko traci ciepło.

Przybywa ratunek
Piątego dnia mrozów polski rząd nakazuje wydać część zapasów węgla, jakie zgromadziły kolej i wojsko. Węgiel ma dostać ludności, szpitale, przytułki, elektrownie i gazownie. W miastach działają „komisje węglowe” do rozdzielania opału. Oprócz urzędników, są w nich policjanci i oficerowie wojska.
Nocą z 14 na 15 lutego do Łodzi przyjeżdża 120 wagonów z węglem. „Echo” podaje, że będzie można kupować po pół korca na rodzinę. Pabianice chcą dostać 20 wagonów węgla. Władze naszego miasta zabiegają o to u wojewody.
Adam Dobrzyński

(artykuł z cotygodniowej strony historycznej w papierowym „Życiu Pabianic”)