Przesiedleńcy z Wileńszczyzny mieli skierowania i zezwolenia na zajęcie domów, podpisane przez Walentego Zorę - kierownika Państwowego Urzędu Repatriacyjnego w Pabianicach. Kilkoro legitymowało się dokumentami wystawionymi w lutym 1945 roku na fałszywe nazwiska (przydziały żywności, skierowania do pracy). Kierownik Walenty Zora często zaglądał do Chechła, Rypułtowic, Ksawerowa, Żdżar, Woli Zaradzyńskiej, by zobaczyć, w jakim stanie są porzucone domy i gospodarstwa, przeznaczone do zasiedlenia. Nikt z repatriantów nie miał pojęcia, że Zora jest zakonspirowanym podoficerem Armii Krajowej, okupacyjnym komendantem Obwodu AK w Pabianicach (miał pseudonim „Jan”), uciekinierem z konwoju polskich patriotów wiezionych na stracenie w hitlerowskim obozie, kawalerem Krzyża Walecznych.

Młodzi mężczyźni, którym sierżant kierownik wystawiał fałszywe dokument, byli żołnierzami niepodległościowego podziemia, tropionymi przez Urząd Bezpieczeństwa Publicznego. Większość z nich podczas okupacji należała do Armii Krajowej Okręgu Wileńskiego.

Decyzją sowieckich władz, z Kresów Wschodnich przedwojennej Rzeczypospolitej przymusowo wysiedlano setki tysięcy Polaków. Pozwalało na to porozumienie jałtańskie. Wypędzone rodziny były zwożone do tych miast i miejscowości w powojennej Polsce, z których wysiedlono Niemców. W centrum kraju na przyjazd kolejnych transportów z repatriantami szykowano m.in. Pabianice, Chechło, Bychlew, Łódź i Ksawerów.

Łódzki „Express Ilustrowany” z 5 lutego 1946 roku pisał: „Co dzień zderzamy się z faktem, że w Łodzi jest chyba z ćwierć Warszawy. Jest także Wileńszczyzna i Lwów. Dużo przyjechało z Kresów i dużo takich, co się już w Łodzi nie mieszczą. 15.000 osób z innych stron przybywa co miesiąc do Łodzi. Łódzkie tramwaje przewożą miesięcznie połowę ludności całej Polski (13 milionów osób)”.

 

Jadą „Wilniuki”

Z samej tylko Wileńszczyzny wywieziono wówczas 150 tysięcy Polaków. W okolice Pabianic nadciągała fala osadnictwa. Według archiwalnej dokumentacji państwowych urzędów repatriacyjnych, w latach 1945-48 do miejscowości w pobliżu Pabianic skierowano co najmniej 530 rodzin z Wileńszczyzny. Większość z nich przebywała tu krótko, gdyż zdecydowała się osiedlić 200-300 km dalej – na zachodnich Ziemiach Odzyskanych. Pozostali dostali poniemieckie gospodarstwa wraz z rozszabrowanymi domami.

„Wilniuki” trzymali się razem. Byli nieufni, niechętnie nawiązywali relacje z sąsiadami.

Aż do 1948 roku komunistyczna bezpieka nie miała pojęcia, że Ksawerów stał się bardzo ważnym ośrodkiem konspiracji żołnierzy Armii Krajowej z Wileńszczyzny, ewakuowanych do centralnej Polski.

Pierwszym Ośrodkiem Mobilizacyjnym Armii Krajowej Okręgu Wileńskiego był Tuszyn-Las. Potajemnie dowodził nim porucznik Wacław Walicki (rocznik 1903), pseudonim „Druh Michał”, noszący konspiracyjne nazwisko Wacław Lurdecki. Porucznik był przedwojennym nauczycielem, oficerem wywiadu garnizonu Wilno, zastępcą komendanta OW i oficerem informacyjnym zgrupowania partyzanckiego podpułkownika Antoniego Olechnowicza („Pohorecki”). Z czasem „Druh Michał” przeniósł swój sztab do Ksawerowa.

 

Konspiracja u sióstr z Wilna

Do zadań porucznika Walickiego należało zakładanie siatki konspiratorów w Łodzi, Wrocławiu, Poznaniu i Katowicach, gdzie zaszyło się mnóstwo wileńskich akowców. „Druh Michał” skrzyknął też konspiracyjną młodzież wileńską, która osiedlała się w Gdańsku, Łodzi i Wrocławiu. Miał w kraju kilka tajnych lokali, m.in. w podpabianickim Ksawerowie i Kartuzach na Pomorzu.

W Ksawerowie Wacław Walicki „odwiedzał” siostry: Julię Bierwiaczonek i Czesławę Winciun - repatriantki z Wilna.

Państwowy Urząd Repatriacyjny przydzielił tu Julii gospodarstwo ogrodnicze pod numerem Ksawerów 281 (część przedwojennego majątku Józefa Richtera, gospodarza o pochodzeniu niemieckim), które wraz z siostrą prowadziła od kwietnia 1946 roku. Sąsiedzi, którzy widywali Walickiego zazwyczaj krzątającego się w polu, byli pewni, że jest ogrodnikiem. Tym bardziej, że wcześniej siostry z Wilna szukały ogrodnika do pomocy w gospodarstwie. Wieczorami porucznik opracowywał materiały wywiadowcze, karty i dokumenty legalizacyjne.

Trzypokojowy dom w Ksawerowie pod numerem 281 stał się punktem kontaktowym oficerów Armii Krajowej. Porucznik Wacław Walicki zwoływał tam odprawy. Kilkakrotnie przyjeżdżał podpułkownik Antoni Olechnowicz (rocznik 1905), pseudonim „Pohorecki” – ostatni komendant Okręgu Wileńskiego Armii Krajowej. Co najmniej czterokrotnie Olechnowicz nocował w Ksawerowie. Gdy oficerowie AK naradzali się w pokoju stołowym, siostry gotowały im obiady i szykowały kolacje. Rolę hotelu spełniała stodoła. Tam też przechowywano akowską broń.

Zanim gospodynie ksawerowskiego domu – siostry Winciunówny, sprowadziły się w okolice Łodzi, przymierały głodem. Urodzone w Carskim Siole, od 1920 r. mieszkały w Wilnie. Pochodziły z wielodzietnej rodziny pomocnika maszynisty parowozu i sprzątaczki. Po przedwczesnej śmierci męża, Adela Winciun nie dawała rady wykarmić sześciorga dzieci. Zarabiała marnie w dworcowej ubikacji, gdzie sprzątała.

Schronieniem ubogiej rodziny była piwnica kamienicy. Podczas okupacji córki Adeli pracowały w niemieckim szpitalu, sklepie i na bocznicy. Czesławę hitlerowcy wywieźli na roboty do fabryki samolotów w Rostocku. Do Polski przyjechały w 1945 roku. Tutaj dostały ziemię i poniemiecki dom w całkiem niezłym stanie. Obie ślubowały walczyć o Polskę wolną od Sowietów i ubeków.

 

---------------------------------

ciąg dalszy nastąpi