ad

Do 1939 roku mieszkali przy ulicy Warszawskiej 41. Ojciec prowadził w Łodzi firmę tekstylną. Adlerowie wiedli spokojne życie, często zachodzili do synagogi. Dziesięć lat przed wybuchem wojny na świat przyszedł Jacob. Miał dwie siostry i brata.

Jacob wspomina: „Ojciec codziennie dojeżdżał tramwajem do Łodzi. Przywoził koszerne salami, które uwielbiałem. Częścią mojego życia były gałęzie drzew, koledzy, zabawki, słodycze i psoty. Mówiłem po polsku i w języku jidysz, chodziłem do szkoły publicznej i szkoły hebrajskiej. Wagarowałem. Byłem niestrudzony, młody i bezgranicznie zaciekawiony. Najchętniej przebywałem w ogródku przy naszej kamienicy. Właścicielem posesji był dziadek, toteż nie miałem skrupułów, wchodząc na kwitnące drzewa.

Rodzina była na tyle zajęta swymi sprawami, że nikt nie zwracał na mnie uwagi. O nadciągającej wojnie szeptali starcy i nasi wyedukowani ojcowie. Krążyły rozmaite pogłoski o losie Żydów, ale w najmniejszym stopniu nie odnosiły się one do 10-letniego chłopca zajętego zabawą”.

Gdy we wrześniu 1939 r. do Pabianic weszli naziści, synagogę zamienili w stajnię. Niebawem 8.000 Żydów zapędzili do getta. Mieszkańców getta dziesiątkowały choroby i głód. Matka i starszy brat Jacoba, Chaim, zmarli.

Jacob wspomina: „Nazistowskie komunikaty nakazywały, by Żydzi nie wychodzili z domu bez przyszytej z obu stron ubrania gwiazdy Dawida. Dzieciom zabroniono chodzić do szkół. Zamknięto domy modlitwy. Naziści z pejczami w dłoniach, z psami na smyczach, przychodzili do żydowskich domów. Kobiety i mężczyzn prowadzili na rynek. Tam Żydzi byli bici i upokarzani. Kto się opierał, ten ginął. Taka była nasza codzienność.

Ulica dzieliła getto na dwie części. Wolno było przekraczać ją dwa razy dziennie: rano i po południu. Powstał żydowski komitet, który miał dostarczać nazistom robotników przymusowych do pracy poza gettem. Komitet zajmował się też rozdzielaniem żywności: kromki chleba i miski zupy dziennie”.

Droga do Auschwitz

W maju 1942 r. naziści likwidowali pabianickie getto. Żydów podzielili na grupy A i B. „10 maja o godzinie czternastej mieliśmy wyjść przed domy” – opowiada Adler. „Poprowadzili nas na boisko piłkarskie. Grupa A przeszła na lewą stronę boiska, a grupa B na prawą. W grupie B byli ludzie, których naziści przeznaczyli do pracy niewolniczej. Moja 9-letnia siostra trafiła do grupy A. Ojciec, starsza siostra i ja - do grupy B. Naziści zaczęli wywozić ludzi z grupy A. Po godzinie niemiecki oficer podszedł do nas i zażądał ochotników do uporządkowania placu.

Mając nadzieję, że zobaczy siostrę, Jacob zgłosił się do sprzątania. Każdy ochotnik dostał dziecięcy wózek, do którego wrzucał porzuconą odzież i papiery. Jacob wolno przesuwał się ku grupie A. Wtedy zawołał siostrę po imieniu. Była blisko – przerażona, zapłakana. Jacob wytłumaczył jej, że gdy odjedzie kolejna ciężarówka, ma wskoczyć do wózka ze śmieciami. Udało się. Tych z grupy A naziści zagazowali.

Tych, którzy przetrwali selekcję, wywieźli do getta w Łodzi. Stamtąd Jacob z ojcem i dwiema siostrami pojechał do Auschwitz. Siostry zginęły. Jacob i ojciec znaleźli się w obozie koncentracyjnym Kaufering w Niemczech, a potem w Dachau. Jacob ocalał. Wolność odzyskał 1 maja 1945 r.

Powrót do Pabianic

Rok po wojnie przyjechał do Chicago. Nauczył się języka angielskiego. Ukończył handel na Uniwersytecie Roosevelta. Podczas wojny koreańskiej służył w armii USA. Ożenił się w 1953 r. Na świat przyszły dzieci: syn i córka. Syn Eli jest reżyserem. To on nakręcił dokumentalny film z pobytu ojca w Pabianicach.

W USA Jacob Adler zaprzyjaźnił się z żydowskimi uchodźcami osiadłymi w Skokie, na przedmieściach Chicago. Mieszkało tam 7.000 byłych więźniów nazistowskich obozów zagłady. Z nikim innym nie rozmawiał o Holocauście.

Wiosną 1976 r. neonaziści pod wodzą Franka Colina starali się o pozwolenie na antysemicką demonstrację w Skokie. Jako powód podali, że „w Skokie mieszkają Żydzi”. Początkowo społeczność żydowska była skłonna zgodzić się na demonstrację. Wkrótce na ulicach pojawiły się jadowite ulotki: „Naziści nadchodzą. Już idą po was”. Wtedy odżyły wojenne wspomnienia.

Żydzi spotkali się ze zrozumieniem katolickiego burmistrza, rady miejskiej, weteranów wojny. Mieszkańców Skokie zjednoczyło hasło: „Nie tutaj, nie teraz, nigdy”. Kupowali broń, zwoływali spotkania. Ocaleni przysięgali, że nie pozwolą neonazistom wkroczyć do miasta. Wygrali. Demonstracji nie było.

W 1985 r. Jacob Adler zamieszkał w Denver. O swych wojennych przeżyciach opowiadał uczniom szkół w całym stanie Kolorado.

Do Pabianic wracał kilkakrotnie. Wiosną 2012 r. przyjechał z synem. Weszli do domu przy ul. Warszawskiej, gdzie przed wojną Jacob mieszkał z rodzicami, rodzeństwem i dziadkami. Do mieszkania, które zajmowała rodzina Adlerów, wpuścili ich lokatorzy. Nic nie wiedzieli o dawnych właścicielach kamienicy. Stare mury wzbudziły dawne wspomnienia. Jacob demonstrował synowi, jak zjeżdżał po drewnianej poręczy schodów. Byli też na osiedlu przy ul. Skłodowskiej, gdzie przed wojną było boisko sportowe Krusche & Ender. Na tym boisku Niemcy zgromadzili pabianickich Żydów, gdy likwidowali getto. Jeden z mieszkańców osiedla zaprotestował na widok kamery. „Będzie pan w filmie, w Hollywood”, uspokajał go Jacob. Pytał, czy wie, co tu było w czasie wojny. Mężczyzna nie zdawał sobie sprawy, gdzie mieszka. Jakie znaczenie ma dla Jacoba to miejsce. Tu uratował swą młodszą siostrę Peskę przed śmiercią. Nie zdołał jej obronić przed komorą gazową w Oświęcimiu, gdzie wywieziono ich po likwidacji getta w Łodzi.

Eli i Jacob byli też na cmentarzu żydowskim w Pabianicach, w łódzkim gettcie i w obozie Auschwitz.

19 kwietnia 2012 r. w Ameryce ukazała się książka Jacoba Adlera, „Y: A Holocaust Narrative”. Dwa jej rozdziały są poświęcone Pabianicom: „Getto w Pabianicach, Polska” i „Mój powrót do Polski”. Wizytę ojca w rodzinnym mieście sfilmował syn Eli Adler. Powstał film pt. „Jack and Eli return to Pabianice”. W czasie ostatniej Nocy Muzeów pokazano film E. Adlera „Surviving Skokie”.