Sto lat temu tramwaju zazdrościło Pabianicom trzy czwarte Polski. Zwłaszcza odkąd tory nie kończyły się przy Zamku nad Dobrzynką, lecz biegły aż do dworca kolejowego. 1 sierpnia 1924 roku, gdy pierwszy wagon elektryczny dojechał do dworca PKP, trasa tramwajowa z Łodzi do Pabianic miała już długość 14 kilometrów i 963 metrów.

„Pewną niedogodnością jest to, że tramwaj kursuje dość rzadko, bo co 20 minut” – ubolewała „Gazeta Pabjanicka”.

„Można jednak oczekiwać, że w przyszłości miasto obsługiwać będą specjalne miejskie tramwaje. Rocznie tramwaje przewożą przez miasto (nie licząc odcinka Skręt - Łódź) 250 tysięcy pasażerów, czyli przeciętnie na miesiąc wypada 20 tysięcy”.

Dwa lata później zelektryfikowano linię ze Zgierza do Ozorkowa, a w 1927 roku oddano do użytku zelektryfikowaną trasę z Rudy Pabianickiej do Tuszyna i Kruszowa, po której dotychczas kursowały wagony parowe. Niespełna rok później tramwaje pojechały nową linią z Konstantynowa do Lutomierska przez most na Nerze. Planowano (1928 roku) budowę linii z Łodzi przez Andrzejów do Tomaszowa Mazowieckiego.

W kolejce po tramwaj ustawili się burmistrzowie i prezydenci jedenastu miast i osad w Łódzkiem, w tym Zduńskiej Woli, Piotrkowa, Brzezin, Koluszek, Łasku, Dłutowa. Najbardziej zabiegała o to Kolumna. „Gazeta Pabjanicka” pisała: „Właściciele nieruchomości w mieście-lesie Kolumnie, leżącej między Pabianicami a Łaskiem, wystąpili do dyrekcji Łódzkich Elektrycznych Kolei Dojazdowych, w którym wskazują na konieczność przeciągnięcia linii tramwajowej z Pabianic do Łasku. Starania Kolumny poparli łodzianie, którzy chętnie jeździli „na letnisko”.

Wiosną 1928 roku dziennik „Republika” napisał: „Dyrekcja łódzkich tramwajów dojazdowych postanowiła przedłużyć linię kolejki Łódź - Pabianice aż do Łasku, by dać licznym mieszkańcom tego miasteczka mającym interesy w Łodzi, jak również mieszkańcom Łodzi, tanią i wygodną komunikację”.

        

Lilpopem do Kolumny

Według planów, tory tramwajowe miały biec wzdłuż Parku Wolności, następnie między Karolewem a Chechłem oraz między Mogilnem a Dobroniem. Tramwaj zatrzymywałby się co 400-500 metrów. W samej tylko Kolumnie planowano 3 przystanki. Zamiar budowy linii Pabianice - Łask bardzo ucieszył bezrobotnych, którzy liczyli, że przy pracach ziemnych zajęcie dostanie kilkuset mężczyzn.

Nowa trasę miały obsługiwać trzynastotonowe wagony motorowe z warszawskiej fabryki Lilpopa. Było w nich 18 miejsc siedzących i 22 miejsca stojące. W każdym wagonie jeździł konduktor.

Rozpoczęto wykup gruntów pod tory. Szło to opornie, bo zbuntował się Dobroń. Gazety donosiły: „Sprawa natrafiła na poważne przeszkody ze strony gminy Dobroń, przez którą miały przechodzić tory kolejki, toteż zachodzi obawa, iż zarząd ŁEKD zrezygnuje z budowy tej linii”.

Tymczasem tramwaj do Łasku miał coraz więcej zwolenników.

Sprawił to rosnący ruch drogowy (ponad 1.400 wozów na dobę). We wrześniu 1928 roku na szosie koło Chechła zdarzył się tragiczny wypadek. Opisało go „Hasło Łódzkie”: „Onegdaj szofer Przybylski, zamieszkały w Pabianicach, prowadząc taksówkę, jechał z nadmierną szybkością. W pewnej chwili przejechał Franciszka Muszyńskiego, mieszkańca wsi Chechło. 16-letni chłopiec uległ zmiażdżeniu klatki piersiowej i pęknięciu podstawy czaszki”.

Kilka tygodni później Dobroń zgodził się odsprzedać działki pod budowę torowiska. W maju 1929 roku „Echo” pisało: „Również i Łask wyznaczył już place pod przyszłą linię. Budowa kolejki elektrycznej do Łasku, jak nas informują miarodajne czynniki, rozpocznie się prawdopodobnie w lipcu roku bieżącego”.

 

A może autobusem?

Budowy nie rozpoczęto. Powód? Wybuchł potężny światowy kryzys gospodarczy. Banki wycofały się z kredytowania mało dochodowych inwestycji. Stanęły także prace projektowe przy linii tramwajowej z Pabianic do Dłutowa. Według wstępnej koncepcji miała ona biec przez Rydzyny. Druga wersja zakładała, że tory będą poprowadzone przez Bychlew, Pawlikowice, Hutę Dłutowską.

Trasę Łódź - Ruda Pabianicka – Pabianice - Łask obsługiwały wtedy mocno wysłużone i ciasne autobusy marki Ford. Dopiero w 1934 roku uruchomiono linię autobusową na trasie Łódź - Łask - Sieradz obsługiwaną przez nowiutkie i pojemne autobusy marki Saurer.

Choć tramwaje były tańsze, mieszkańcy podłódzkich miejscowości skarżyli się na brud i smród w wagonach.

Oto skarga jednego z pasażerów: „Wygląd tramwajów podmiejskich jest wprost niechlujny. Tramwaje te, nieoświetlane i nieremontowane od wielu lat, wyglądają jak gruchoty, a nadto, bardzo rzadko myte i czyszczone, odrażają swym wyglądem”.

Na nic się zdawały prośby do dyrekcji Łódzkich Wąskotorowych Kolei Dojazdowych, by zechciała umyć wagony. Albo by obniżyła opłaty za jazdę gruchotami. Miarka przebrała się w Rudzie Pabianickiej. gdzie tamtejszy zarząd gminy powołał Towarzystwo Przyjaciół Rudy Pabianickiej. W kwietniu 1930 roku „Republika” pisała: „Towarzystwo to uchwaliło zmusić koleje dojazdowe do zmiany całego taboru i do zaprzestania traktowania pasażerów w niewłaściwy sposób.

W związku z tym postanowiło w najbliższych tygodniach uruchomić na odcinku Łódź-Ruda Pabianicka 5 luksusowych autobusów, które kursować będą według rozkładu jazdy kolejek dojazdowych. Cena biletu z Łodzi do Rudy Pabianickiej nie będzie wyższa od ceny biletu tramwajowego. Być może zarząd kolejek dojazdowych zrozumie wtedy, że powinien dbać nie tylko o powiększenie dochodów, ale i o zapewnienie wygody w podróży licznym pasażerom”.

Z Pabianic autobusy wyrzucono.

Stało się to w 1935 roku, gdy na posiedzeniu Rady Miejskiej wystąpił radny Ruszewski. „Express Wieczorny” pisał: „Pan radny zgłosił, aby cuchnące autobusy ŁEKD usunąć z miasta, co udało się jednogłośnie, bez dyskusji, uchwalić, a zebrana licznie publiczność na galerii przyjęła rzęsistymi oklaskami”.