Dochodziła godzina dwudziesta pierwsza, gdy na ulicy Fabrycznej (dziś ul. Waryńskiego) pojawił się 30-letni mężczyzna. Wbiegł do kamienicy pod numerem 32. Chwilę później łomotał w drzwi mieszkania wiceprezydenta Pabianic – Antoniego Szczerkowskiego.

Dalsze zdarzenia opisał dziennik „Republika” z listopada 1937 roku: „Żona wiceprezydenta oświadczyła mu na progu, że męża nie ma. Nieznajomy zastawił drzwi nogą, dobył rewolweru i wygrażając nim, żądał od p. Szczerkowskiej, by mu powiedziała, gdzie zastanie męża. Pani Szczerkowska wyraziła przypuszczenie, że mąż może być w lokalu pabianickiej organizacji PPS”.

Napastnik nie dał wiary. Wdarł się do mieszkania, przeszukał wszystkie pokoje i kuchnię, zajrzał nawet do spiżarni. Wiceprezydenta nie znalazł. Krzyczał, że zabije Szczerkowskiego – niegodziwca i sprawcę rodzinnego dramatu. Pięć minut później człowiek z rewolwerem wybiegł z kamienicy na ulicę Fabryczną. Wymachując rewolwerem, pognał ku ulicy Zamkowej.

W tym czasie przerażona pani Szczerkowska zatelefonowała na posterunek policji, podając rysopis napastnika. Zadzwoniła też do siedziby Polskiej Partii Socjalistycznej, by ostrzec męża.

Telefon o wice prezydentowej postawił na nogi wszystkich pabianickich policjantów. Dziewięciu wyruszył śladem zamachowca, trzech posłano z rozkazem chronienia wiceprezydenta w lokalu PPS. Dwóch pilnowało mieszkania Szczerkowskich przy Fabrycznej, bo komendant podejrzewał, że zamachowiec może tam wrócić.

 Jeszcze przed godziną dwudziestą drugą patrol kroczący Zamkową zatrzymał człowieka o wyglądzie opisanym przez wiceprezydentową. Podejrzany mężczyzna miał w kieszeni rewolwer bez zezwolenia. Nazywał się Nikodem Kluszczyński, mieszkał przy ul. Legionów (dziś ul. Partyzancka). Według dziennika „Echo”: „policja aresztowała niezwłocznie zamachowca, przy którym znaleziono też dwa magazynki kul. Osadzono go w areszcie miejskim do dyspozycji sądu”.

Ruszyło śledztwo. Po kilku dniach prasa doniosła, że Kluszczyńskiego wywieziono z Pabianic do więzienia przy ulicy Sterlinga w Łodzi. Powód? Prokurator zarządził badania psychiatryczne zamachowca.

Tymczasem nad Dobrzynka policyjni wywiadowcy dowiedzieli się, że przed nieudanym zamachem na wiceprezydenta Nikodem Kluszczyński codziennie bywał w knajpach, gdzie się upijał. Dziennik „Echo” podał, iż: zamachowiec „przebywał czas dłuższy w kilku restauracjach w pobliżu ul. Fabrycznej. Na krótko przed samym faktem Kluszczyński zaczepił na ulicy kilka urzędniczek miejskich, którym również wygrażał”.

Powód zamachu na Szczerkowskiego ustalono dość szybko. Okazało się, że Nikodem Kluszczyński obwiniał wiceprezydenta Pabianic o szwindle podczas przetargu na wydzierżawienie kiosku. Budka ta stała na rogu ulic św. Jana i Zamkowej. Przed ośmioma laty zbudowała ją (kosztem 800 złotych) i prowadziła matka Kluszczyńskiego. Gdy matka zmarła, syn posadził w kiosku siostrę, która nieźle tam zarabiała. Ale władze miasta uznały, że trzeba rozpisać nowy przetarg na prowadzenie budki.

Prasa donosiła: „Nikodem Kluszczyński zwracał się parokrotnie bezskutecznie o prolongatę dzierżawionego kiosku do wiceprezydenta Antoniego Szczerkowskiego.

29 października 1937 roku miało nastąpić otwarcie ofert, co się jednak jeszcze nie stało. Zniecierpliwiony tym Kluszczyński uciekł się w następstwie do szalonego czynu”. Uważał, że wiceprezydent celowo pozbawia kioskarkę dochodów z budki w centrum miasta, bo w kiosku chce posadzić jakiegoś znajomka.

 

Podczas przesłuchań zamachowiec twierdził, że był pijany i poniosły go nerwy. Wiceprezydenta Szczerkowskiego chciał jedynie nastraszyć. Dowodził, że w bębenku rewolweru nie było naboi. Aresztowanego badało dwóch lekarzy psychiatrów. Uznali, że nie jest wariatem. Niebawem po mieście rozeszła się wieść, jakoby w dwóch magazynkach znalezionych przy zamachowcu także nie było ostrych kul.

W grudniu 1937 r. dziennik „Echo” zakończył tę sprawę, pisząc: „Jak nam komunikują, Nikodem Kluszczyń­ski oskarżony o wtargnięcie do mieszkania prywatnego wiceprezydenta miasta Antoniego Szczerkowskiego z rewolwerem w ręku został w tych dniach zwolniony z aresztu śledczego i oddany pod dozór policji. Fakt ten świadczy, że cała sprawa rzekomego zamachu nie ma większego znaczenia i Kluszczyński na sprawie odpowiadać bę­dzie z wolnej stopy”.

 

Antoni Szczerkowski („Bolesław”)

pochodził ze wsi Sonewo w gminie Góra Pabianicka, gdzie przyszedł na świat w1881 roku. Pochodził z chłopskiej rodziny Mateusza i Katarzyny z Kałuszków. Gdy miał piętnaście lat, najął się do pracy w niewielkiej tkalni. Wyzwolony na czeladnika, dostał stałe zajęcie w fabryce Barucha. Od 1905 r. należał do nielegalnej Polskiej Partii Socjalistycznej, był współorganizatorem Związku Zawodowego Robotników Przemysłu Włóknistego w Pabianicach, zwolennikiem niepodległości Polski. Carska policja sześciokrotnie aresztowała go. 11 listopada 1918 r. przed pabianickim Zamkiem Antoni Szczerkowski przemawiał do tłumu wiwatującego z powodu odzyskania niepodległości.

Od 1926 roku był przewodniczącym Rady Miejskiej i posłem na Sejm. Przez kilka lat miał posadę wiceprezydenta Pabianic. W listopadzie 1939 r. gestapo aresztowało go i więziło w Łodzi (do stycznia 1940 r.).

Po wojnie Szczerkowski tworzył Polską Partię Socjalno-Demokratyczną, ale komunistyczna bezpieka szybko wybiła mu z głowy marzenia o samodzielności. Wstąpił do kontrolowanej przez stalinowców PPS (tzw. lubelskiej), potem do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Zmarł w Pabianicach w 1960 r.

Roman Kubiak

Przeczytaj inne artykuły tego autora:

Będzie wymiana pieniędzy: 1 nowy zł za 100 starych zł

100 milionów dolarów czeka na pabianiczanina. To spadek po włascicielu kopalni w Australii

"Jestem królem Pabianic!"