2.971 awantur domowych rocznie. Dużo? To tylko te awantury, do których w zeszłym roku wzywano policjantów. Przemoc w pabianickich rodzinach jest zastraszająca – twierdzą specjaliści. Biją i znęcają się nie tylko mężowie i ojcowie. Wśród rodzinnych katów znad Dobrzynki jest co najmniej dziewięć kobiet.

Maria wybiegła z domu w środku nocy. Nie mogła znieść awantur pijanego męża. Czterdziestoletnia pabianiczanka coraz częściej nocami chodziła wokół bloku na Bugaju, gdzie mieszka. Jej mąż, kiedy wypije, robi karczemne awantury. O złe stopnie córki w szkole, o za słoną zupę, o to, że Maria nie okazuje mu czułości. Dzieci (dwie prawie dorosłe dziewczyny) nie mogą patrzeć na ojca. Młodsza wykrzyczała, że ma go dość. Nie chce wciąż się bać. Jej tata na wódkę potrafi wydać całą wypłatę.

Maria podstępnie wyprawiła męża na leczenie w poradni. Nakaz przyniósł listonosz. Mąż przestraszył się. Nawet chodził tam przez rok, ale dał spokój. Znowu pije jak smok. Żona bardzo by chciała, żeby powtórzył kurację. Ale nie wie, jak go do tego nakłonić.

Wiesława (81 lat) znosiła gehennę przez osiem lat. Sprawcą był 49-letni syn. To on stworzył matce piekło na ziemi. Po pijanemu lżył ją, bił, groził, że zabije. W środku nocy staruszka musiała uciekać do sąsiadów. Nie raz. Syn często trzeźwiał w policyjnej izbie zatrzymań. Wreszcie Sąd Rejonowy skazał go na rok pozbawienia wolności - za znęcanie się nad matką. Karę zawiesił na trzy lata. Skazany ma się leczyć (pod przymusem) w poradni przeciwalkoholowej. Czy to coś da?

 

KTO BIJE I SIĘ ZNĘCA

60 procent sprawców przemocy w rodzinie to mężczyźni. Przed rokiem robiło to też 9 kobiet. W ubiegłym roku pabianicki Punkt Konsultacyjny dla Ofiar Przemocy w Rodzinie objął pomocą 105 maltretowanych rodzin, a kuratorzy sądowi - 70 rodzin. Miejskie Centrum Pomocy Społecznej ma 50 takich podopiecznych. W punkcie konsultacyjnym zarejestrowano 111 ofiar przemocy, w wydziale pomocy - 50.

– Przemoc zgłaszają głównie kobiety – mówi Elżbieta Dominiak, konsultant w Ośrodku Profilaktyki i Integracji Społecznej przy Miejskim Centrum Pomocy Społecznej.

Rocznie do ośrodka przy Partyzanckiej zgłasza się około 300 pabianiczan szukających pomocy. Większość z nich to kobiety w wieku 30-35 lat. Mają mężów, którzy znęcają się nad nimi, ale one to znoszą, bo nie zawsze znajdują dość odwagi, by porzucić dom. Dokąd pójdą?

Zdarza się, że przychodzą mężczyźni, nad którymi znęcają się kobiety. Najczęściej zarzucają im, że nie mają pracy, nie zarabiają na rodzinę, są życiowo niezaradni.

URZĘDNICY SĄ ŚLEPI

Od 12 lat przemocy w rodzinach mieszkających w powiecie pabianickim nie ma. Oficjalnie.

– Żadna ofiara przemocy nie zgłosiła się do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie – twierdzi Jarosław Grabowski, dyrektor PCPR. – Ale statystyki mogą mylić.

Statystyki pabianickiej policji są inne. Przed dwoma laty odnotowano 202 przypadki przemocy domowej. Pokrzywdzeni to: 206 kobiet, 34 mężczyzn, 82 dzieci w wieku do 13 lat, 27 dzieci powyżej 13. roku życia.

W ubiegłym roku w naszych szkołach 44 uczniów zdiagnozowano jako ofiary przemocy. 27 uczniów to prawdopodobnie dzieci regularnie bite.

Przemoc przybiera rozmaite formy: od ataku fizycznego i seksualnego, po emocjonalne poniżenie i zaniedbanie.

W 60 procentach przypadków przemocy towarzyszy alkohol.

 

KAT W BIAŁYCH RĘKAWICZKACH

Przemoc bywa wyrafinowana.

– To przemoc psychiczna – wyjaśnia Elżbieta Dominiak. – Przymus, groźby, zastraszanie, upokarzanie, poniżanie, wyzywanie, wmawianie choroby psychicznej, uporczywe kontrolowanie kogoś, szantażowanie, deptanie godności i prywatności.

Sprawca potrafi po mistrzowsku manipulować emocjami ofiary. Gra na jej przywiązaniu i miłości do niego, wyzwala poczucie winy.

Może to iść w parze z przemocą seksualną. Kobieta jest wówczas zmuszana do współżycia, bo partner uważa, że seks małżeński to jej obowiązek. Niekiedy dzieje się to przy dzieciach.

Przemoc ekonomiczna polega na uniemożliwieniu członkom rodziny dostępu do pieniędzy i do całkowitego uzależnienia finansowego ofiary. Może przybierać takie formy, jak: odbieranie pieniędzy, uniemożliwienie podjęcia pracy, zaciąganie kredytów obciążających wspólny budżet, wynoszenie z domu, sprzedawanie wspólnej własności bez porozumienia z partnerem, ograniczenie dostępu do wspólnego konta, dokładne wyliczanie z wydatków.

Dlaczego to znoszą?

– Hamulcem w rozprawieniu się z życiowym problemem bywa wspólny kredyt zaciągnięty w banku, obawa przed niedostatkiem i utraceniem dzieci. Może to być także lęk przed nieznanym i obawa o to, co powiedzą ludzie… – mówi Elżbieta Dominiak.

Jeśli ofiary przemocy mogą liczyć na pomoc rodzeństwa czy rodziców, zazwyczaj podejmują decyzję ostateczną: zabierają dzieci i wybiegają z domów.