Prezydent i starosta złożyli kwiaty na grobach żołnierzy polskich i radzieckich w 66. rocznicę oswobodzenia Pabianic spod hitlerowskiej okupacji.
W nocy z 19 na 20 stycznia 1945 roku oddziały radzieckie 1. Frontu Białoruskiego oswobodziły nasze miasto. W walkach zginęło 255 żołnierzy radzieckich.

Kwiaty zostały złożone: przed pomnikiem żołnierzy polskich poległych w 1939 roku, przed pomnikiem żołnierzy radzieckich poległych w 1945 roku oraz przed symbolicznym pomnikiem pomordowanych w czasie II wojny światowej żołnierzy AK i harcerzy Szarych Szeregów.

W tym roku na cmentarzu nie pojawili się członkowie stowarzyszeń kombatanckich.

 

Pabianiczanin Marian Kaczyński wychowywał się we wsi Widzew. Nadal pamięta, co wydarzyło się z 19 na 20 stycznia.
- Tamtą noc wszyscy spędziliśmy w podziemiach pałacyku na Widzewie. Niemcy nas tam pozamykali – wspomina Kaczyński, który miał wtedy 9 lat. - Gdy rano wypuścili nas żołnierze radzieccy, po Niemcach nie było już ani śladu.
Zostało za to mnóstwo sprzętu zbrojnego, narzędzi, broni, amunicji. Niemcy zostawili nawet samochody osobowe.
- Uciekali tak szybko, że niczego nie zdążyli zabrać. W śniegu leżała odzież, bielizna. Pamiętam, że do domu przyniosłem znalezioną walizkę, w której później trzymaliśmy z rodziną ozdoby choinkowe – mówi pabianiczanin. - Znalazłem też dwa żołnierskie buty, z których byłem strasznie dumny. Jednak okazało się, że oba są lewe. Nożyczki niemieckie mam do tej pory.
Z czego najbardziej cieszyły się dzieci?
- Z tego, że mogliśmy po jakimś czasie wrócić do szkoły. Podczas wojny przyjeżdżała do nas nauczycielka z Pabianic, starsza kobieta - pani Sieradzka. W domach uczyła nas pisać i czytać - mówi.
Gdy mieszkańcy Widzewa 20 stycznia 1945 roku wyszli z podziemia pałacu, mogli swobodnie wrócić do domów. Radość była ogromna, choć krajobraz - przerażający.
- Wokół leżało mnóstwo ciał Niemców. Żołnierze radzieccy szukali ich żywych po całej wsi - opowiada.
Z opowiadań starszych pamięta, że zanim Rosjanie weszli do Pabianic, w nocy z samolotów puszczali nad Łodzią race.
- Choć była noc, było widno jak w dzień. To był znak, że idą w naszym kierunku - opowiada.