Młoda kobieta owinęła szalik wokół szyi i zawiązała go na grubym konarze wierzby. Skoczyła. Była godz. 23.03 - noc z niedzieli na poniedziałek. Dramatyczne sceny rozegrały się między blokami przy ulicy Niecałej. Właśnie wtedy z bloku obok wyszła pani Paulina - niosła swoje nrzeczy do samochodu. Widząc człowieka wiszącego na drzewie, wezwała na pomoc sąsiada. Podbiegła do wiszącej. Natychmiast zadzwoniła na policję i pogotowie.

- Gdy ja dobiegłem, już jakiś chłopak podtrzymywał wiszącą – mówi pan Robert, sąsiad z bloku przy Niecałej. - Była malutka i drobniutka. Wyglądała na 18 lat. Policja przyjechała niemal po minucie. Życie uratował jej policjant, który zwinnie wdrapał się na drzewo.

Dziewczynę podtrzymywał chłopak. Potem pomagał mu pan Robert. Gdy przyjechała policja, zastąpił ich drugi z policjantów.

- Sąsiad rzucił przez okno nóż kuchenny i policjant mógł ją wreszcie odciąć – opowiada świadek zdarzenia.

Dlaczego 24-letnia kobieta chciała się zabić? - czytaj w papierowym wydaniu Życia Pabianic.