ad

Po ukazaniu się artykułu „Wielki szacunek dla pani, która zaczęła ratować tego człowieka” do redakcji Życia Pabianic zgłosiła się pani Małgorzata Grelus.

- Ja z kolei chciałam serdecznie podziękować panu, który mi pomógł przy reanimowaniu tego mężczyzny – mówi kobieta. - Pewnie wytrwałabym w prowadzeniu resuscytacji, ale to był naprawdę upalny dzień i tak profesjonalna pomoc tego pana była nieoceniona.

Pani Małgorzata była pierwszą osobą, która ruszyła na ratunek 56-letniemu mężczyźnie.

- Szłam z mężem ulicą Piotra Skargi, po drugiej stronie ulicy był ten człowiek. Mój mąż widział, jak zsiada z roweru. Ja zauważyłam go dopiero, gdy już leżał na ulicy – relacjonuje.

Pabianiczanka, nie zastanawiając się ani chwili, pobiegła mu pomóc.

- To był mój obowiązek, z zawodu jestem pielęgniarką – przyznaje. - Wokół były jakieś starsze panie, ale one raczej by mu nie pomogły, nie wiedziały co się dzieje. A on łapał ostatnie wdechy. Mąż wraz z innymi wzywali pomoc, a ja rozpoczęłam reanimację.

Po kilku minutach dobiegł do niej mężczyzna. To był pan Jacek Kopczyński. Pomógł w ratowaniu życia 56-latka. Zresztą skutecznie.

- Gdy ratownicy przejęli akcję, odsunęliśmy się, nie chcąc przeszkadzać. Dowiedziałam się, że ten człowiek żyje. Jest to ogromna satysfakcja, że miałam w tym swój wkład. Życzę temu panu dużo zdrowia - dodaje z ulgą.

W pracy pani Małgorzacie nie raz zdarzało się ratować ludzkie życie. Na ulicy jednak robiła to po raz pierwszy. 56-latek miał szczęście, że wokół niego znalazły się akurat dwie doświadczone osoby.

- Myślę, że wiele osób boi się pomagać, bo po prostu nie wiedzą jak. Ale nie można się bać. Liczą się minuty i każda pomoc jest lepsza niż bezczynność – radzi kobieta. - Mój mąż skwitował, że znalazłam się w odpowiednim miejscu i czasie.