- Najwięcej jest kombinatorów, którzy siedzą z biletem gotowym do skasowania. Gdy wsiadamy, dopiero wtedy biegną do kasownika – mówi kierowca miejskiego autobusu, który też jest kontrolerem biletów.

Kontrolerzy i kierowcy znają już ich twarze.

- Kierowca na nasz znak blokuje kasowniki. I kombinator zostaje z nieskasowanym biletem w garści – wyjaśnia kontroler.

Jedna ze złapanych par z biletami nieskasowanymi w dłoniach tłumaczyła się, że właśnie dowiedziała się, że będzie miała dziecko. I są w takim szoku, że zapomnieli skasować.

Zazwyczaj jadący na gapę tłumaczą się, że „zapomnieli”, „zagadali się i nie skasowali”. Są panie, które akurat dziś zmieniły torebkę i zapomniały przełożyć migawki. Często słychać, że „właśnie szła kupić bilet” albo „szuka pieniędzy w torbie”.

- Tylko że szuka ich już trzeci przystanek – zauważa kontroler. - Hitem są bilety wielokrotnie skasowane, że niby nie wiedział, czy dobrze skasował. Tylko daty, godziny i numery autobusów się nie zgadzają. Powinny być identyczne, a nie są.

Zwłaszcza panie próbują okłamywać kontrolerów: „miałam 50 zł i kierowca nie mógł mi wydać reszty”.

- To kłamstwo, bo w regulaminie jest napisane, że kierowca sprzedaje bilety na przystanku za odliczoną kwotę – wyjaśnia kontrolujący. - Kolejne kłamstwo to mit, że pierwszy przystanek można przejechać za darmo. To nieprawda. Na bilecie jest napisane, że należy go skasować niezwłocznie po wejściu do autobusu.

Czasami ktoś udaje głuchoniemego. Ktoś inny mówi, że ma dziurę w spodniach i skasowany bilet wypadł, albo że dziś mamy dzień bez samochodu.

Kontrolerzy robią po 25-30 kontroli dziennie na różnych liniach autobusów.

 

Jak się tłumaczymy policji, kontrolerom z Urzędu Skarbowego, strażnikom miejskim przeczytasz w papierowym wydaniu Życia Pabianic