Działo się to w niedzielę (4 października). Strażacy odebrali zgłoszenie o rozbitym aucie, stojącym na torach kolejowych o godzinie 2.20. Zaalarmowano także policję.

Kiedy służby przyjechały do Szynkielewa, właścicielka "meganki" była na miejscu. Nic jej się nie stało, ale nie za bardzo wiedziała, co się wydarzyło chwilę wcześniej.

Jak ustaliła policja, kobieta jechała od strony Górki Pabianickiej w kierunku Pabianic. Na wysokości Szynkielewa pomyliła drogi i wpadła do rowu biegnącego wzdłuż torowiska. Manewr zawracania, jak widać na załączonym zdjęciu, na nic się zdał.

Całe szczęście, że tor, na którym wylądowała był wyłączony z użytkowania ze względu na remont. Jakże zdziwiony musiał być maszynista prowadzący przeciwległym torem skład kolejowy relacji Białystok – Jelenia Góra, gdy zauważył światła awaryjne samochodu. Zaliczył przymusową przerwę.

Szybko okazało się, co było przyczyną tego nietypowego zdarzenia. Pabianiczanka miała w organizmie blisko 1,2 promila alkoholu.

- Odpowie za jazdę w stanie nietrzeźwości. Za popełniony czyn grozi jej kara do 2 lat więzienia – poinformowała Ilona Sidorko. Oficer prasowy pabianickiej policji.

Działania strażaków trwały do 5.30. Rozwalone auto w Szynkielewie można było „podziwiać” do niedzielnego popołudnia.