Najniebezpieczniej było na Rypułtowickiej. W piątek drzewo ugięło się pod naporem wiatru i oparło się o kable energetyczne. Kilkumetrowa choinka niebezpiecznie zawisła nad ulicą. Została wycięta.
- Takich zgłoszeń było najwięcej - mówi dyżurny. - Zgłoszenia były w piątek w nocy i w sobotę od rana. Dopiero popołudniu w sobotę się skończyły.
Ale to nie znaczy, że strażacy mają już spokój. Drugą dobę straż pożarna usuwa skutki potężnej wichury.
- Są dwa wycięte drzewa przy Wileńskiej, które się przewróciły. Z dachu Miłosierdzia Bożego spadły dwie blachy. Jedna z nich niebezpiecznie zwisała, więc strażacy ją usunęli - mówił w piątek pracownik z Wydziału Zarządzania Kryzysowego w Urzędzie Miejskim.
Wiatr w porywach miał w Pabianicach prędkość nawet 100 km/h.
- Wciąż wycinamy drzewa, które zawisły na kablach, albo upadły na drogi, chodniki, oparły się o domy - wylicza strażak.
A strat jest sporo. W Rydzynach zerwało dach. Na Karniszewickiej dach zaczął się ruszać. Przy kościele św. Mateusza upadła w piątek kilkumetrowa choinka.
Dwa razy stawały tramwaje.
- Wciąż mamy sporo pracy - mówi strażak.
W piątek strażacy mieli tyle wezwań, że nawet nie wracali do bazy. Z jednego zgłoszenia jechali od razu do drugie.