W maju ubiegłego roku do salonu „Fryz Stajl”, znajdującego się przy ulicy 20 Stycznia 44, zawitała ekipa telewizyjna stacji TTV. Powód? Właścicielka salonu Marzena Grala zgłosiła się do programu „Ostre cięcie”, by pomógł uratować jej interes. W programie pokazano, jak prowadzący go Andrzej Wierzbicki i Tomasz Schmidt zmieniają wystrój wnętrza salonu, udzielają wielu cennych rad fryzjerkom oraz... naprawiają relacje pomiędzy szefową a pracownicą. Po trzech dniach pracy ekipy telewizyjnej to, czy przemiana w salonie się powiodła, ocenić miała gwiazda – aktorka Agnieszka Włodarczyk.

Po wrześniowej emisji programu w TV, okazało się, że pabianickie fryzjerki oblały ostateczny „test gwiazdy”. Czy faktycznie oznacza to, że „Fryz Stajl” nie podołał zmianom? ŻyciePabianic odwiedziło salon po pół roku od emisji programu, by sprawdzić, jak dziś radzi sobie pani Marzena.

- Przez około dwa miesiące po zakończeniu nagrań nie mogłam się pogodzić z tym, że oblałam ten test. Bałam się opinii widzów po emisji programu - zwierza się dziś Grala. - Z czasem jednak zrozumiałam, że o niczym to nie świadczy. Nie żałuję udziału w programie, bo otworzył mi oczy na wiele spraw.

Pani Marzena stała się bardziej świadoma swojego interesu, który prowadzi już 12 lat. Teraz razem z pracownicą Justyną Mróz regularnie jeżdżą na szkolenia i doskonalą umiejętności.

 - Wcześniej robiłam wszystko automatycznie, tak jak byłam wyuczona. Nie zdawałam sobie sprawy, jak wielkie mam możliwości. Zrozumiałam też, że w zawodzie fryzjera najważniejszy jest ciągły rozwój - dodaje.

  Wcześniej fryzjerki obsługując klientów pytały o to, czego klient oczekuje i robiły z włosami dokładnie to, co klient chciał. Dziś służą profesjonalną radą i dokładnie ją konsultują z klientem.

 - Proponuję i konsultuję z klientką różne możliwości. Szukamy kompromisu. Wszystko po to, by wyszła z salonu zadowolona i chciała tu wrócić - mówi pani Marzena.

 Fryzura musi pasować do kształtu twarzy, a kolor do typu urody. W przypadku wątpliwości, fryzjerki wykonują analizę kolorystyczną. Określają typ urody i dobierają kolor włosów. Pudełko z tkaninami służącymi do analizy to prezent od Tomasza Schmidta.

Od czasu udziału w programie fryzjerki korzystają wyłącznie z profesjonalnych kosmetyków fryzjerskich. Jakość usług w salonie się poprawiła, ale ceny pozostały takie same, jak dawniej.

Pani Marzena i jej współpracownica Justyna po „Ostrym cięciu” wzięły udział również w szkoleniu w Akademii Fryzjerskiej Wierzbicki & Schmidt.

 - To było niezwykłe doświadczenie. Chłonęłyśmy wiedzę, jak gąbka, ale wciąż czułyśmy niedosyt - zachwala Justyna Mróz. - Z pewnością tam jeszcze wrócimy.

  Fryzjerki zgodnie twierdzą, że po metamorfozie przybyło wielu stałych klientów. Ich zakład z mało popularnego saloniku „Fryz Stajl” stał się profesjonalnym osiedlowym salonem.

  - Ostatnio konkurencja próbowała podkupić mi pracownicę - mówi z uśmiechem Grala. - Ale Justyna się nie zgodziła. Dobrze się dogadujemy.

  A co o samym programie mówią uczestniczki? Do czasu emisji odcinka nie mogły nic na ten temat mówić. Złamanie tego zakazu skutkowałoby karą grzywny w wysokości 55.000 zł.

- Z odcinka nie byłyśmy zadowolone. Poucinane były wypowiedzi. Podkręcony za bardzo był mój konflikt z Justyną. Ona za to wyszła na „płaczkę”. Prawda jest taka, że udział w TV to ogromny stres, dlatego też reagowała emocjonalnie - mówi pani Marzena. - Wiadomo, że rzeczywistość pokazana na ekranie jest inna niż ta prawdziwa, ale sam udział w programie wyszedł nam na dobre. Jeszcze raz zdecydowałybyśmy się na to.

Fryzjerki na czas nagrań nie spały prawie przez trzy doby. Noc przed przyjazdem Agnieszki Włodarczyk była najdłuższa. Same nagrania w przeddzień wizyty aktorki trwały do późna.

 - Gdy skończyliśmy, była chyba 3.00 w nocy. Na odchodne uprzedzono nas, że z samego rana mamy wyglądać jak milion dolarów, bo przyjeżdża gwiazda. Wpadłyśmy w panikę, w co tu się ubrać?! - opowiada Grala.

 Kobiety postanowiły wybrać się na „Ptaka”, gdzie są hale całodobowe dla hurtowników.

 - Błagałyśmy sprzedawców, żeby pozwolili nam wybrać coś w detalu, bo przecież bierzemy udział w programie telewizyjnym - dodaje. - Biegałyśmy z czytnikami po tych halach i w końcu udało nam się wybrać odpowiednie ubrania. To była ciężka noc.

 ŻyciuPabianic udało się również porozmawiać z pabianiczanką, którą Tomasz Schmidt zapytał o opinię o salonie. W odcinku Marta Perka powiedziała, że fryzjerki podczas farbowania zniszczyły jej końcówki. Po „Ostrym cięciu” dziewczyna dała fryzjerkom jeszcze jedną szansę.

- Teraz jestem stałą klientką „Fryz Stajl” – mówi. - Kiedyś miałam złe doświadczenia z tym salonem, ale teraz jestem bardzo zadowolona z ich usług.

 Fryzjerki nadal są w stałym kontakcie z prowadzącymi „Ostre cięcie” - Wierzbickim i Schmidtem. Pytają ich o rady związane z fryzurami i prowadzeniem salonu. Nawet składają sobie nawzajem życzenia świąteczne.

 Od czasu udziału w programie wzięły udział w siedmiu szkoleniach na terenie Polski. Planują w przyszłym roku wyjazd na szkolenie do Barcelony. Taką możliwość mają dzięki zbieraniu profitów z zakupu kosmetyków fryzjerskich. Pani Marzena postanowiła poszerzyć ofertę salonu również o usługi kosmetyczki.

 - Chcemy, by klientki miały wszystko w jednym miejscu i czuły się tu dobrze - mówi właścicielka. - Dlatego część lokalu podnajmiemy kosmetyczce, która wkrótce będzie tu przyjmować.