Decyzję o wyrzuceniu pracownika podjęła firma Falck, w której pabianiczanin pracował jako sanitariusz karetki transportowej. Wiadomo już, że od dawna ma problemy alkoholowe. Zanim spowodował wypadek, pił w pracy i uciekł z niej. Potem wsiadł do swej hondy civic i pojechał do centrum miasta. W środę kilka minut po godzinie 14.00 na ulicy Warszawskiej przy Starym Rynku wpadł na chodnik, gdzie potrącił 57-letnią kobietę. Piesza jest ciężko ranna. Ma złamaną miednicę i pękniętą śledzionę. Była operowana..
Kierowca był kompletnie pijany (ponad 1,5 prom. alkoholu w wydychanym powietrzu).
- Jechał szybko. Gdy zaczął hamować, wpadł w poślizg, stracił panowanie nad autem i zjechał na chodnik. Akurat tam, gdzie stała kobieta - opowiada świadek. - Uderzył ją z ogromną siłą, a potem na masce przewiózł kilka metrów, zanim spadła na ziemię.
Za kierownicą siedział ratownik medyczny.
Gdy przyjechało pogotowie, kierowca hondy chciał odjechać. Wtedy rzucili się na niego świadkowie wypadku.
- Od niego śmierdzi alkoholem! - krzyczał jeden z mężczyzn.
- Zabierzcie mu kluczyki, żeby nie odjechał! - krzyczał drugi.
Sprawcą wypadku zajął się prokurator. 46-letniemu byłemu ratownikowi medycznemu grozi kara do 8 lat więzienia.