Pisaliśmy o tym jako pierwsi na portalu www.zyciepabianic.pl i w tygodniku "Życie Pabianic". O bandycie z Kamiennej pisała "Gazeta Wyborcza", "Super Express". Przyjechały telewizje Polsat i TVN. W najbliższy wtorek "TVN Uwaga" wyemituje reportaż z ulicy Kamiennej. 
 
Do pobicia 78-letniego pana Wacława doszło w środę 21 kwietnia o godz. 8.30. Pan Wacław sprząta na tej posesji. Przyszedł do pracy jak każdego dnia. Został tak ciężko pobity, że spędził w szpitalu 7 dni.
Dlaczego rano napadł go mieszkaniec kamienicy? Bo starszy pan zwrócił mu uwagę, żeby nie wyrzucał przez okno ciężkich przedmiotów. To rozsierdziło Pawła W. tak mocno, że wybiegł z domu i zaciśniętymi pięściami mocno okładał mężczyznę, a potem go kopał. Pobitego pogotowie Falck zabrało do szpitala w Pabianicach.
 
Nagranie monitoringu:

 
Nie było świadków. Tylko pijany mężczyzna, który nieprzytomnym wzrokiem przyglądał się, gdy starszy pan był bity. Paweł W. kopałby go dalej, gdyby nie sąsiadka, która z okna zaczęła wzywać pomocy. Z mieszkania wybiegł sąsiad. Po Pawle W. nie było już śladu. Na szczęście pobicie na podwórku nagrała kamera monitoringu zainstalowana przez wspólnotę mieszkaniową. „Życie Pabianic” pokazało ten film w internecie. Dopiero wtedy sprawą na poważnie zajęła się policja. Po dwóch dniach policji udało się zatrzymać Pawła W., gdy wracał wieczorem do domu.
 
W niedzielę (25 marca) Paweł W. stanął przed sądem w Pabianicach. Będzie odpowiadał za narażenie zdrowia i życia człowieka oraz groźby karalne. 
 
– Na wniosek pabianickiej prokuratury sąd zastosował wobec 36-latka areszt tymczasowy – powiedział nam prokurator Krzysztof Kopania.
Paweł W. będzie też badany psychiatrycznie.
 
Starszy pan leżał w szpitalu 7 dni. Był na chirurgii. Miał robiony tomograf głowy. Badał go neurolog i internista. Skarży się na bóle głowy.
 
- Często odwiedzam znajomą mieszkającą przy Kamiennej – opowiada pan Wacław. - Znam też tego młodego człowieka, który mnie pobił. Zwróciłem mu uwagę, bo zrzucał z okna jakieś rzeczy. Poprosiłem, by tego nie robił, bo komuś przez przypadek zrobi krzywdę. Wtedy on zbiegł po schodach, zaczął mnie wyzywać i  uderzył. Gdy się przewróciłem, kopał mnie.
 
Na nagraniu z kamery widać, jak napastnik uderza głową starszego pana o beton, 78-latek stracił przytomność. Ocknął się dopiero w karetce pogotowia. 
 
36-letni bandyta nie pierwszy raz zaatakował człowieka. Jest znany w okolicy. Nie pierwszy raz z jego powodu sąsiedzi wzywali tutaj policję.
 
- Żyjemy tu w strachu. On, jeśli nie atakuje ludzi, to im ubliża – skarżą się sąsiedzi. - Boimy się, że albo nas zabije, albo wysadzi kamienicę w powietrze.
 
Od 15 września mieszkańcy składają skargi na policję. Byli w prokuraturze.
 
- Policja nam nie pomaga. Nie możemy na nich liczyć - uważa sąsiadka. - Trzy tygodnie temu wzywaliśmy policję, nie przyjechała. Cztery tygodnie temu wzywaliśmy, nie przyjechała. Mamy dość. To się musi skończyć. Tak żyć się nie da.
 
Według sąsiadów 36-letni agresor zachowuje się dziwnie.
 
- Oczy ma mętne, wygląda na pobudzonego. Nie śmierdzi alkoholem - mówi sąsiad. - Mówi nam, że nic mu nie zrobimy, bo leczy się na schizofrenię. Ostatnio rzucał siekierą w drzwi do komórki, a my akurat za chwilę musieliśmy wyjść z domu i iść do pracy. Baliśmy się, czy zamiast w drzwi, nie rzuci w nas. Nie wiemy, co bierze, ale po tym czymś dostaje szału. Strzela z wiatrówki, rzuca siekierą. Raz wyrzucił drzwi od mieszkania przez okno. Rozbiły się na podwórku.
 
- Policjant powiedział nam, że gdyby spadły na ulicę, to by była dla nich sprawa. Ale spadły na podwórko. W tej sytuacji możemy jedynie skarżyć go z powództwa cywilnego - mówi kolejna z sąsiadek.
 
- Nie wiemy dlaczego temu człowiekowi wszystko uchodzi. On tłumaczy się, że jest chory psychicznie. A my sądzimy, że to dopalacze wyżarły mu zupełnie mózg. Może powinien go zbadać biegły sądowy psychiatra, ale nie ten, u którego się leczy… - sugeruje sąsiad.
 
Dlaczego mają monitoring?
 
- Przez niego. Bo się go boimy – mówi sąsiadka. - Ale on wie, gdzie są kamery, to teraz atakuje nas za rogiem, gdzie nie można tego nagrać.
 
Gdy sąsiedzi przejrzeli monitoring, zobaczyli, że kilka godzin po pobiciu na podwórku pojawił się Paweł W. z dziewczyną. Z komórki wynieśli kilka czarnych worków. Ona zabrała je samochodem.
 
Problem z uciążliwym lokatorem jest spory – nie można go wyrzucić. To mieszkanie jest jego własnością. Dokładnie mówiąc - jest jego i jego siostry.
 
- Teraz policja się zajęła naszą sprawą. Mamy nadzieję, że za tydzień czy dwa prokurator nie uzna go znów za chorego i nie wypuści – mówi sąsiadka. - Może ktoś sprawdzi te panie, które do niego przychodzą. To matka z córką. Mamy to na nagraniach. Po ich wizytach on dostaje szału. Ma mętny wzrok. To ta młodsza wynosiła z nim worki z komórki i szybko wywiozła z Kamiennej. Kilka godzin później pojawiła się policja. I został zatrzymany.