Chwile grozy przy ul. Ostatniej. Krótko po godzinie 23.00 strażacy zostali wezwani do pożaru w bloku. Pojechali czterema wozami (13 osób).

- Dym wydobywał się z okna na drugim piętrze – opowiada dyżurny.

Mieszkanie było zamknięte, a jego właściciel nie odpowiadał na wezwania. Trzeba było użyć siły, by wejść do środka. Gdy strażakom w końcu się to udało, na kuchennym piecu ujrzeli palący się garnek, a w nim resztki spalonej potrawy.

- Ugasiliśmy pożar jednym prądem wody. Lokator spał w sąsiednim pomieszczeniu. Obudziliśmy go. Nie wymagał pomocy lekarskiej – dodał dyżurny.

Strażacy wynieśli spalony garnek przed blok. Przewietrzyli mieszkanie i sprawdzili poziom dwutlenku węgla. Profilaktycznie użyli kamery termowizyjnej. Gdy upewnili się, że ogień został opanowany, zakończyli akcję i wrócili do bazy.