W czwartek przed lekcjami Marcelina, uczennica prywatnego gimnazjum w Ksawerowie, spotkała się z koleżankami. Jej dwie 13-lenie kumpelki dzień wcześniej kupiły zielę o nazwie „Blue fire”. Sprzedano im je w sklepie wielobranżowym na Bugaju. Dziewczyny przyniosły je do szkoły, żeby poczęstować koleżanki.

Zapaliły. Marcelina zaciągnęła się tylko raz. To wystarczyło. Zaczęła tracić przytomność. Słaniała się na nogach.

13-latki wpadły w popłoch. Wystraszyły się i uciekły. Po drodze krzyczały, żeby wezwać pogotowie, że Marcelina potrzebuje pomocy.

- Inne koleżanki znalazły Marcelinę – opowiada opiekun z Centrum Młodzieży w Pabianicach, do którego Marcelina chodziła na zajęcia. - Wzięły ją pod pachy i wlokły do drzwi. Wezwały karetkę pogotowia.

Nikt nie powiadomił policji. Karetka zabrała Marcelinę do Instytutu Medycyny Pracy przy ul. św. Teresy w Łodzi.

– Wieziemy tam pacjentów z podejrzeniem zatrucia. Pacjentka była przytomna, ale bez kontaktu – mówi dr Krzysztof Chmiela z pogotowia Falck. – Nie można się było z nią porozumieć.

Na oddziale toksykologii dziewczyna leżała dwa dni. Zrobiono jej dokładne badania.

Obszerny artykuł w papierowym wydaniu Życia Pabianic