Dwadzieścia kilka osób przyszło w sobotę do kaplicy Chrześcijańskiego Kościoła Zielonoświątkowego przy ul. Konopnej na spotkanie z byłym gangsterem.
Piotr Stępniak w świecie mafii znany był jako „Gepard”. Za kratami spędził prawie 24 lata. 8 razy próbował popełnić samobójstwo. Dziś ma 50 lat i narodził się na nowo.
Ze złodzieja, bandyty i handlarza narkotykami stał się terapeutą, który pomaga takim, jakim on był przed laty.
– Znam Pabianice – wyznał na wstępie. - Spędziłem dwa lata w ośrodku przy ul. Nowotki 28.
Z naszym miastem ma jeszcze jedno skojarzenie - Tereska. Pabianiczanka grająca w filmie Roberta Glińskiego „Cześć Tereska!” zapadła mu w pamięć.
– Wszyscy ją znają. Miała niezwykłą szansę. Nie wykorzystała jej. Chciałem przyjechać do niej i porozmawiać, ale nie złożyło się. Spotkałem ją w więzieniu w Grudziądzu.
Stępniak jeździ po więzieniach, bywa w domach samotnej matki, w ośrodkach dla narkomanów. Wszędzie opowiada historię swojego życia. Swoim przykładem daje nadzieję, że można wyjść z największego bagna.
– Nie urodziłem się mordercą – mówi.
Takim się stał, bo do jego rodzinnego domu trafił alkohol. Ojciec był kelnerem, matka krawcową. Do ósmego roku życia żył szczęśliwie, aż alkohol zatruł życie rodzinie. Nadużywał go ojciec, potem matka. Ojciec odszedł, a matka stała się prostytutką. W końcu zabrano dzieci. Piotr trafił do sierocińca.
– Wszyscy odwrócili się od nas, nawet nasi krewni – mówił z goryczą. – Tylko kolesie spod budki z piwem mnie przygarnęli.
Od nich nauczył się kraść. Potem robił gorsze rzeczy.
– Handlowałem narkotykami. Strzelałem do ludzi, do mnie strzelali. W wieku 17 lat trafiłem do więzienia za pobicie czarnoskórego człowieka – mówił.
Potem wychodził i wracał do więzienia. Tak przez 24 lata. Ośmiokrotnie próbował odebrać sobie życie.
Aż podczas spacerniaka od człowieka z biblioteki usłyszał słowa: „Jezus cię kocha”.
– To mnie uratowało – opowiada ze łzami w oczach o swojej przemianie. – Bóg miał względem mnie swój plan. Upominał się o mnie wiele razy, stawiał na mojej drodze ludzi, którzy mi o Nim mówili, ale ja tego nie słuchałem. Musiało dojść do tragedii, musiałem znaleźć się na dnie, aby zrozumieć. Bardzo ciężko zachorowałem, ale Bóg mnie uzdrowił. Teraz kocham ludzi.