ad

List do redakcji:
"Piszę do Państwa, ponieważ jestem zirytowana sytuacją braku ogrzewania w centrum miasta. Oto moja historia:
Kiedy udało mi się wrócić wczoraj z Łodzi po zajęciach do domu w Pabianicach, byłam przemarznięta i zarazem uradowana, że wreszcie napiję się gorącego kakao i ogrzeję się w ciepłym mieszkaniu. Moja radość jednak nie trwało zbyt długo. Po wejściu do mieszkania, spotkało mnie niemiłe rozczarowanie - w domu było zimno... Dotknęłam kaloryferów, a one nic a nic nie grzały. Od razu włączyłam komputer i weszłam na stronę Życia Pabianic, aby się dowiedzieć, co jest przyczyną tego zimnego stanu rzeczy. Jednak tam żadnej informacji na ten temat nie było. Pomyślałam sobie... pójdę do sąsiadki zapytać, jak jest u niej. Okazało się, że nie tylko w moim pionie w bloku jest zimno, ale i u sąsiadki również. Ponieważ było dość późno, więc do spółdzielni mieszkaniowej nie miałam co iść, bo była już zamknięta. Jednak dziś z samego rana mój tata wybrał się do spółdzielni. Tam okazało się, że spółdzielnia nic nie wie, żeby jakaś awaria nastąpiła. Zaczęły się więc telefony i okazało się, że coś się stało na ulicy Cmentarnej i to jest przyczyną nieogrzewania mieszkań w bloku zwanym "jamnikiem". Przekazano tacie informację, iż podciągną nam ciepło z ul. Konstantynowskiej, jednak kiedy to nastąpi, to niewiadomo. A ja wciąż marznę! W domu mam tylko 15 stopni... Ja to ja, ale co mają powiedzieć rodziny z małymi dziećmi? Przecież tak nie może być, aby w takie mrozy nie działało ogrzewanie".

Zmarznięta pabianiczanka

- Nie było awarii, tylko trzeba było oczyścić odmulacze w tym bloku - wyjaśnia Florian Wlaźlak, prezes "ciepłowni". - Było to robione po stronie odbiorcy, czyli przez spółdzielnię mieszkaniową. Zameldowano mi, że awaria jest już usunięta.