ad

W czwartek przed godziną 23.00 do komendy zgłosiła się pabianiczanka, informując o zaginięciu swojej 15-letniej córki. Dziewczyna po południu wyszła z domu i nie wróciła na noc. Wcześniej ostro pokłóciła się z matką. Po awanturze zakomunikowała, że idzie do kościoła. Wyszła z domu i nie wróciła.
– Brak telefonu uniemożliwiał skontaktowanie się z nią i ustalenie miejsca pobytu dziewczyny – mówi aspirant Joanna Szczęsna z pabianickiej policji.
Policjanci szukali nastolatki w różnych miejscach, gdzie mogła przebywać, rozpytywali krewnych i znajomych 15-latki.
Informacje o jej zaginięciu zostały rozesłane do ościennych jednostek. Przez całą noc nie było żadnych informacji, mogących pomóc w jej odnalezieniu.
Sprawdzono też, czy nastolatka nie pojechała do dziadków, którzy mieszkają kilkanaście kilometrów od Pabianic. Tam jej również nie było.
Dopiero nad ranem dyżurny otrzymał informację od matki zaginionej, że dziewczyna chwilę wcześniej dotarła do dziadków, jest cała i zdrowa, choć przemarznięta.
– Policjanci Wydziału Kryminalnego wyjaśnią, co skłoniło 15-latkę do takiego zachowania – dodaje Szczęsna.