Wyobraźmy sobie sytuację, w której bliska osoba umiera 9 listopada. Idziemy do Miejskiego Zakładu Pogrzebowego, chcąc zarezerwować termin. Pierwsza wolna data to… 19 listopada: 10 dni później. I nie da się nic zrobić.

Taka sytuacja spotkała jedną z czytelniczek Życia Pabianic. Kobietę spotkała ogromna strata. Wśród żałoby, formalności i wydatków, doszedł jeszcze jeden: przechowanie ciała zmarłej do dnia pogrzebu.

- Jeden dzień w chłodni to koszt 60 zł – mówi kobieta.

Łatwo policzyć, że rodzina otrzyma rachunek w wysokości 600 zł. Sam pogrzeb będzie kosztował co najmniej 4.000 zł, jeśli rodzina nie zdecyduje się na dodatkowe wydatki, np. na droższą trumnę. To równowartość zasiłku pogrzebowego. Kwota nie uwzględnia dekoracji, muzyki czy konsolacji dla rodziny. Wątpliwy plus sytuacji jest taki, że na organizację uroczystości będzie bardzo dużo czasu.

Skąd tak odległy termin pogrzebu? Jak wyjaśnia Grzegorz Janczak, dyrektor Miejskiego Zakładu Pogrzebowego, w listopadzie pogrzebów i ekshumacji jest wyjątkowo dużo. W pierwszych 15 dniach listopada odbyło się już 18 pochówków. 5 dni w tym okresie było wolnych od pracy. Na taki trudny okres trafiła nasza czytelniczka.

 - Do tego dni są krótsze, szybko robi się ciemno – tłumaczy Janczak. – Ostatni pogrzeb może odbyć się najpóźniej o godz. 14.00, później na dworze jest szaro.

Ile pogrzebów dziennie odbywa się na cmentarzu? Tylko 16 listopada było ich pięć. O godz. 11.00, 12.00, 13.00 i 14.00. Ostatni odbył się poza Pabianicami.

 - Pogrzeb to nie tylko ceremonia. Pracownicy muszą wykopać grób – wyjaśnia dyrektor.

Do przygotowania miejsca pochówku potrzeba co najmniej dwóch osób. W tym samym czasie dwóch lub trzech pracowników uczestniczy w ekshumacji. Do pracy przy tych obowiązkach zatrudnionych jest jedynie sześć osób. Wykopanie jednego grobu zajmuje kilka godzin.

-Groby kopane są rano. O 9.00 jest krótka przerwa, od 11.00 – przygotowania do pogrzebu.

Prawdziwym wyzwaniem są jednak ekshumacje. Mogą się odbywać od 15 października do 15 kwietnia. W tym sezonie było już ich 7. Rodzina może w niej uczestniczyć, ale nie musi. Obecny obowiązkowo jest przedstawiciel sanepidu. Po co? Ponieważ odbywa się ona według ściśle określonych reguł. Pracownicy mają jednorazową odzież, którą następnie się utylizuje. Przestrzega się, by nie uszkodzić i nie zbeszcześcić szczątków. Cena? Nie ma jednej, bo każda taka ekshumacja jest inna. Cena zależy od tego, czy od pochówku minęło 20 lat, czy nie. A także od tego jak ma wyglądać ceremonia przeniesienia szczątków do innego grobu.

Zobacz: Są biletomaty, czas na... zniczomaty. Na cmentarzu

Kolejki w oczekiwaniu na pochówek bliskich nie są, na szczęście, regułą. Najmniej pogrzebów w roku 2018 odbyło się we wrześniu – jedynie 32. Najwięcej, bo 68, było ich w marcu. W pozostałych miesiącach między 42 a 59.

Jak przyspieszyć pogrzeb? Jedyne, co można zrobić, to od razu przynieść do zakładu niezbędne dokumenty: akt i kartę zgonu, własny dowód osobisty i ew. legitymację rencisty lub emeryta, jeśli zmarły taką posiadał. Póki ilość pogrzebów się nie zmniejszy, nadal będzie jednak trzeba czekać na pochówek. Nawet do 7 dni.