Maleństwo operowali lekarze w CZMP w Łodzi pod okiem prof. Jacka Molla. To była operacja ratująca życie. Pozwoliła na w miarę normalne funkcjonowanie małej Gosi, ale z wiekiem niebezpieczeństwo wzrastało. Dziewczynka to żywe dziecko, kocha sport, a wysiłek w jej stanie był zabroniony.

Małgosia ma zespół Fallota. Jej własna zastawka tętnicy płucnej ulegała degeneracji. Dziewczynka potrzebowała nowej, by normalnie funkcjonować. Na tę operację musiała poczekać, aż podrośnie. Czekała 10 lat. Co roku była badana przez kardiologów. Kolejne badanie wskazało, że nie można dłużej czekać. Wada się powiększała i lekarze zdecydowali, że trzeba operować.

Zobacz też: Złote ręce prof. Moszury.

Mała pacjentka przeszła wszystkie badania i we wrześniu ubiegłego roku zdecydowano się na pierwszy zabieg. W listopadzie 2020 r. wszczepiono jej stent (metalową siateczkę w kształcie walca, która rozłożona w naczyniu przywraca jego drożność). Stent stanowił rusztowanie dla nowej zastawki płucnej. W lutym tego roku lekarze wszczepili samą zastawkę. Małgosię operowali – prof. Tomasz Moszura i dr Paweł Dryżek. Operacja trwała 2 godziny.

– Przez żyłę w pachwinie wprowadzaliśmy złożoną zastawkę – opowiada prof. Moszura. – Rozłożona ma 30 milimetrów średnicy. Została wprowadzona do żyły płucnej, rozłożona i zakotwiczona w stencie.

– Dziewczynka przeszła dobrze operację. Już wypisaliśmy ją do domu – dodaje prof. Moszura.

Przez parę najbliższych miesięcy dziewczynka będzie musiała się oszczędzać, by rana po operacji się zagoiła, a organizm przyjął zastawkę jak swoją.

– Kiedy to wszystko nastąpi, dziecko będzie mogło normalnie funkcjonować, także uprawiać sport i to nawet te bardziej obciążające dyscypliny – obiecują lekarze.

Małgosia nadal będzie pod ich opieką. Będzie przyjeżdżać na okresowe kontrole. Na pierwszą za trzy miesiące po zabiegu, a później co roku. Rodzice dziewczynki jeszcze nie dowierzają w słowa lekarzy, że córka będzie mogła normalnie żyć, będzie mogła pojechać w góry, ćwiczyć na WF–ie i rozwijać swoje pasje.

– Zrobiliśmy swoje – mówi skromnie prof. Moszura.

Przeczytaj też: Operacja na zamkniętym sercu.