Maks choruje na zespół hipoplazji lewego serca (HLHS), co mówiąc prościej oznacza, że nie wykształciła mu się lewa komora serca. Jak przyznaje mama chłopca, jest to wada letalna, śmiertelna, wprowadza się leczenie paliatywne (objawowe).

- W czasie ciąży tego nie wiedzieliśmy, nic nie wskazywało na to, że syn urodzi się z tak poważną wadą – mówi pani Sylwia. - Syn urodził się w lipcu 2006 roku, w pabianickim szpitalu. Dzięki szybkiej reakcji tutejszego lekarza został zabrany do Łodzi. Od tamtej pory jesteśmy pod stałą opieką poradni kardiologicznej Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki.

Chłopiec przeżył. Dziś ma 14 lat, jest uczniem 8 klasy Szkoły Podstawowej nr 8. Stan jego zdrowia dotąd pozwalał jeszcze rodzicom samodzielnie opłacać jego doraźne leczenie. Ci mieli jednak świadomość, że to podstępna choroba, a leczenie nie eliminuje jej, a tylko poprawia jakość życia ich dziecka.

- Syn jest pogodny, radosny, nie skarży się. Mówi, że dobrze się czuje, choć tak naprawdę w środku jest zupełnie inaczej.

Ten rok dla nastolatka okazał się bardzo bolesny. Pandemia koronawirusa uziemiła go w domu już od marca. Ze względu na wadę serca, 14-latek jest w grupie szczególnego ryzyka. Wakacje chłopiec spędził w większości w domu. W lipcu rodzicie wiedzieli już, że Maks znów nie wróci do szkoły we wrześniu. Kardiolog zalecił indywidualne nauczanie. Do tego stan jego zdrowia pogorszył się.

23 września 2020 roku, podczas kolejnego cewnikowania serca, okazało się, że serce Maksa, którego ma tylko połowę, słabnie, przestaje bić. Lekarze szybko wdrożyli farmakoterapię, aby uzyskać choć cień poprawy. Dać choć cień nadziei. Doszły kolejne leki i medyczne środki.

- Za pomocą specjalistycznego sprzętu codziennie sprawdzamy krzepliwość krwi. Same paski, których w opakowaniu są 24 sztuki, kosztują 300 zł za opakowanie, do tego nakłuwacze kolejne 100 zł za opakowanie... – wymienia mama chłopca.

Pabianiczanin jest pod opieką Fundacji Serce Dziecka. Ma tam konto, na które przyjmowane są wszelkie wpłaty i darowizny (dane na końcu artykułu).

Oprócz zdrowia 14-latka, pogorszył się jego stan psychiczny. Odizolowanie się od kolegów ze szkoły, siedzenie w domu, a do tego codzienne nakłuwania źle wpływają na jego samopoczucie. Chłopiec jest pod opieką psychologa. Tęskni za szkołą i kolegami. W końcu został mu ostatni rok podstawówki. Za chwilę będzie musiał wybrać szkołę średnią.

- Tu niestety też jest problem. Syn marzył, żeby zostać kucharzem. Lekarze jednak na to nie pozwalają. Szkołę i późniejszą pracę musi wybrać najlepiej taką, która nie będzie go bardzo obciążać fizycznie. Mam nadzieję, że wspólnymi siłami coś wybierzemy – dodaje pani Sylwia.

Do tej pory rodzice Maksia nie prosili nikogo o pomoc. Sami przez lata opłacali leczenie syna. Niestety, ich budżet więcej nie udźwignie. Zapewnienie chłopcu choć namiastki normalności jest coraz droższe. Na portalu pomagam.pl TUTAJ utworzono dla niego zbiórkę (10.000 zł).

- Już wpłacono tam ponad 2 tysiące. Jesteśmy bardzo wdzięczni za każda złotówkę. Nigdy wcześniej nie zbieraliśmy w ten sposób pieniędzy – mówi nieśmiało pani Sylwia.

Pomoc finansową można kierować również na konto Fundacji opiekującej się chłopcem:

Fundacja Serce Dziecka im. Diny Radziwiłłowej

ul. Dereniowa 2 lok. 6, 02-776 Warszawa

Nr konta na wpłaty złotowe PL 17 1160 2202 0000 0000 8297 2843

Nr konta na wpłaty w EUR PL 09 1160 2202 0000 0001 2152 1272 SWIFT BIGBPLPW

z dopiskiem: ZC 8733 Maksymilian Wicik