ad

Nie ma dnia, by nie wykruszył się kawałek asfaltu przy torach tramwajowych. W tym roku na ich naprawę poszło 30.000 zł. W zeszłym roku Zarząd Dróg i Zieleni Miejskiej wydał na łatanie dziur przy torach dwa razy tyle.

- W najgorszym stanie jest torowisko na odcinku od Okulickiego do Poprzecznej – zauważył Stanisław Wołosz, dyrektor ZDiZM. - Ale prawda jest taka, że całe 2.710 metrów torowiska, które ciągnie się od Zielonej Górki do Sikorskiego, wymaga generalnego remontu.

Na naprawę szerokiego na 5 metrów torowiska potrzeba aż 810.000 zł. Wyasfaltowanie tego miejsca wystarczy na 3-4 lata. Potem znów trzeba będzie zainwestować w remont.

- Trzeba podjąć decyzję, czy naprawiamy torowisko i wtedy robimy to porządnie, czy wyłączamy je z ruchu samochodów i robimy na nim wysepki tramwajowe – uważa Wołosz.

Drogowcy mają teraz spory problem z łataniem między torami, bo pod popękanym asfaltem jest betonowy piasek. To skruszone elementy betonowych podkładów. Gdy robotnicy wjeżdżają z frezarką, asfalt pęka dalej.

- Dlatego taniej wychodzi łatanie z łopaty, bo nie ma cięcia i asfalt się nie kruszy – wyjaśnia. - A trwałość łat po wycięciu frezarką czy po sypnięciu asfaltem z łopaty jest taka sama. Od wibracji tramwaju i tak to wszystko pęka.