- Nasz towar żyje i oddycha, ciasto raz wyrasta dobrze innym razem wolniej. Nasza praca potrafi zaskoczyć. Wiele się dziej – mówi z dumą Michał Nowak, piekarz z 20-letnim doświadczeniem i kierownik Zakładu Piekarskiego „Społem” Powszechna Spółdzielnia Spożywców.
W piekarni przy ul. Konstantynowskiej 55 ruch na hali produkcyjnej zaczyna się o godzinie 13.00. Wtedy piekarze przygotowują kwas na pieczywo - dodają drożdży do żurku (przygotowanej 20 godzin wcześniej wody z mąką). Gotowy kwas stoi trzy i pół godziny. Potem dodają mąki, soli i drożdży.
Mąka przesiewana jest w ogromnych silosach, a na stanowisko ciastowego podają je redery. To są wielkie leje zasypowe, którymi jest przesypywana i odmierzana do dzieży. Potem dzieże wjeżdżają pod mieszadła, gdzie przez kwadrans wyrabiane jest ciasto. To dopiero połowa roboty. Teraz ciasto musi wyrosnąć. Po 20 minut idzie do obróbki. Jest dzielone i ważone. Zanim przygotowane bochenki wjadą na taśmie do pieca rosną przez 50 minut. Drugie tyle siedzą w piecu w temperaturze 220–300 stopni. Naraz piecze się 14.000 bułek i 1000 bochenków. Koniec roboty jest o godz. 7.00.
Każdego dnia do 300 sklepów w Pabianicach Łodzi i okolicach rozwożonych jest 800 bochenków jasnego chleba, 54.000 bułek, tysiąc bochenków razowych, tysiąc angielek.
W ciągu miesiąca piekarnia zużywa 120 ton mąki, 2.800 kg drożdży, 2.5 tony soli, 140 kg cukru, 500 kg słonecznika, 1.800 kg smalcu, 170 litrów oleju.
Kierownik piekarni Michał Nowak piecze chleb od 20 lat.
- Do pracy wciągnął mnie tata, który był piekarzem i w spółdzielni pracował od momentu jej powstania - wspomina.
Zaczynał na produkcji jako piekarz, później pracował w magazynie surowców. Stamtąd znowu przeszedł na produkcję i pracował jako brygadzista. Po 8 latach awansował na zastępcę kierownika, po roku na kierownika piekarni.
- Przez te lata niewiele zmieniło się w piekarni – mówi. - W ostatnich miesiącach kupiliśmy nową maszynę do porcjowania ciasta, planujemy też zmianę pieca. Receptury są praktycznie takie same od lat. Nie zmieniamy ich, bo klienci lubią nasz chleb.
Praca w piekarni potrafi zaskoczyć. Zdarza się, że adrenalina wzrasta a piekarze „wrzucają na szósty bieg”, żeby rano z produkcji zeszły bochny chleba i bułki.
- Zdarzyło nam się, że któryś z pracowników zapomniał do ciasta dodać soli – opowiada. - Sól powstrzymuje rozrost ciasta, więc to po krótkim czasie prawie wyskoczyło z dzieży. Trzeba było ciasto osolić i ponownie wyrobić.
Bywa też zabawnie.
- Mieliśmy nowego pracownika, który nie mógł oprzeć się gorącym bułeczką prosto z pieca – dodaje piekarz. - Najadł się ich i... chorował do końca zmiany. Nie wolno jeść aż tak świeżego pieczywa.
Doświadczony piekarz na oko rozpozna dobry chleb.
- Widzę, czy jest on upieczony z mąki razowej czy tylko zaciemniony – mówi pan Michał. - U mnie w domu jemy pieczywo tylko ze Społem. Dlaczego? Bo jest najlepsze.