- Przy skokach trzeba konia dobrze podprowadzić pod przeszkodę, właściwie trzymać wodze, obciążyć odpowiednią stronę tak, żeby koń wiedział, na którą nogę wylądować po skoku – opowiada Agata. - Wyćwiczenie tych wszystkich elementów to żmudna praca.
Agata jest uczennicą Gimnazjum nr 2 w Pabianicach. Skoki trenuje pod okiem wielokrotnego mistrza Polski w kategorii seniorów, członka kadry narodowej Andrzeja Lemańskiego oraz jego brata, byłego reprezentanta Polski juniorów Sławomira Lemańskiego, a ujeżdżenia uczy się u Galiny Sabitov w Janowicach.
Pabianiczanka zaczęła jeździć konno, gdy miała 6 lat. Dosiadała wtedy starej klaczy Cisy.
- To była jeszcze zabawa – opowiada. – O jeździectwie zaczęłam poważniej myśleć dwa lata temu po obozie w Bukowinie Tatrzańskiej, na który pojechałam z koleżanką Martą.
Tam nauczyła się galopować i pierwszy raz spadła z konia.
- W galopie straciłam nad nim panowanie – wspomina. – Za mocno ściągnęłam wodze, koń gwałtownie wyhamował, a ja przeleciałam przez niego. Klacz mnie przeskoczyła.
Ta przygoda nie zniechęciła jednak młodej amazonki do koni i jeździectwa. Po obozie już co weekend jeździła z rodzicami na konie do Woli Żytowskiej. Wakacje spędzała na obozach jeździeckich w Hermanowie pod Poznaniem. Na poważnie zaczęła trenować w Janowicach, a potem w klubie jeździeckim Jantar pod Strykowem. Na owoce nie trzeba było długo czekać. Agata zdobyła brązową odznakę, dzięki której może startować w zawodach. Wystartowała już w konkursie klasy LL rozegranym w ramach Mistrzostw Makroregionu Centralnego w skokach przez przeszkody, które odbyły się w klubie Jantar. Zdobyła 1. miejsce. Uzyskała najlepszy czas bezbłędnego przejazdu.
Agata nie ma jeszcze własnego konia, na razie dzierżawi go w Jantarze. Jej podopieczny to 12-letni ogier Swatch, ciemny kasztanek.
- To wspaniały koń – chwali ulubieńca. – Dzierżawa polega na tym, że rodzice płacą za jego utrzymanie. Ja o niego dbam, czyszczę go i rozpieszczam.
Agata w stajni spędza po kilka godzin, trzy cztery razy w tygodniu.
- Jak zbliżam się do jego boksu, zawsze się witamy – opowiada. - Swatch kładzie uszy po sobie i wystawia pysk do całowania. Lubi lizać mnie po dłoniach i twarzy, zawsze szuka po kieszeniach smakołyków. Uwielbia jabłka i suchy chleb.
Sam trening trwa godzinę, przedłuża się tylko, gdy koń nie jest posłuszny.
- Nigdy się nie bałam koni – zapewnia. – Gdy zaczynałam na jakimś jeździć, wypytywałam właściciela o jego charakter, czego mogę się po nim spodziewać. Właściwie po pierwszej jeździe było już wszystko wiadomo.
Koniowi trzeba zaufać.
- Czasem podczas jazdy pozwalam Swatchowi na więcej – mówi Agata. – On raczej nie robi mi numerów. A konie potrafią być złośliwe, mogą ugryźć, stanąć dęba. Wtedy trzeba pokazać, kto rządzi.
Agata swoją przyszłość wiąże z końmi. Ciągle jednak waha się czy będzie skakała, czy ujeżdżała konie.
- Interesuje mnie ujeżdżenie naturalne – dodaje. - Ono wymaga wyjątkowego kontaktu z koniem. Trzeba umieć się z nim porozumiewać, złapać mocną więź.
Agata dla koni zrezygnowała z gry w ping ponga, a sporo w nim osiągnęła. Jest wicemistrzynią województwa w deblu. Brała udział w kwalifikacjach do kadry ogólnopolskiej. Przed wakacjami rozpadł się jej macierzysty klub Pabianicki Klub Tenisa Stołowego.
- To pomogło podjąć mi ostateczną decyzję – mówi. - Do niedawna spędzałam na grze w ping ponga po 9 godzin tygodniowo, a 2 godziny jeździłam konno. Teraz sytuacja się odwróciła. Nareszcie jest, jak powinno być.