Po 6 godzinach morderczej trasy w upale Jarzębski pokonał pierwszy etap maratonu - 71 km z Zakopanego do Myślenic. Czuje się dobrze.
Jutro zamierza dojechać do Olkusza (także 71 km).
***
Jarzębski w poniedziałek rozpoczął kolejny morderczy maraton, ale już na nowym wózku. Rankiem wyjechał z Zakopanego, żeby za kilkanaście dni dotrzeć do Gdańska. Chce w ten sposób pokazać, że wyjazd na paraolimpiadę do Pekinu traktuje bardzo poważnie.
Trasa to ponad 800 km. Inwalida chce ją pokonać w 12 etapach.
Cała Polska poznała Krzysztofa Jarzębskiego w kwietniu, kiedy próbował przejechać na wózku z Warszawy do Łodzi. Chciał zwrócić uwagę sponsorów, którzy mogliby pomóc w zakupie wyczynowego wózka. Z takim sprzętem niepełnosprawny sportowiec mógłby wystartować w Pekinie.

***
50-letni Jarzębski mieszka w domu przyjaciół przy ulicy Wajsówny na Bugaju.
To twardy gość. Z zawodu jest technikiem budowlanym, nadzorował budowy domów. Był sportowcem - dziesięcioboistą. W 1991 roku jego świat runął. Nogi zaatakował nowotwór. Krzysztof miał cztery operacje. Lekarze musieli amputować obie nogi. Pokonał chorobę, choć lekarze nie dawali mu wielkich szans. Zaraz po chemioterapii siadał na wózku i jeździł, jeździł, jeździł. Aż do bólu.
- Sport nauczył mnie walki z samym sobą - dodaje.
Gdy rak zaatakował kręgosłup, załamał się. Lekarze dawali Krzysztofowi tylko parę miesięcy życia. Wtedy się zawziął na dobre. Złe wiadomości były jak doping. Znowu wsiadł na wózek. Doktorzy zwiększyli dawki leków i pozwalali na wszystko.
- Dziś mówią, że rak ustąpił - opowiada Krzysztof. - Dostałem od życia nową szansę. Chcę ją wykorzystać.
Wstaje o 5.00. Wsiada na wózek i przez godzinę jeździ po Bugaju.
- Najlepsza jest ścieżka rowerowa - mówi.
Potem zjada śniadanie i jedzie na siłownię - do klubu na studenckim osiedlu przy ulicy Lumumby w Łodzi. Sam.
- Wsiadam do autobusu na krańcówce przy Jankego, a wysiadam na Dworcu Fabrycznym - opowiada. - W Łodzi nie czekam na tramwaj. Na Lumumby szybciej dojeżdżam moim wózkiem.
Po południu do Pabianic i znowu trzy godziny szarżuje.

(tekst z Życia Pabianic)