Nauczyłem się liczyć, gdy…

Gdy miałem 6 lat i dostałem od dziadka 10 złotych. Musiałem nieźle się nagłowić, żeby to wystarczyło, już nie pamiętam na co.

Mój pierwszy dzień w szkole…

Podstawówki zupełnie nie pamiętam. Liceum za to bardzo dobrze. Od pierwszego do ostatniego dnia była świetna zabawa. Nie, nie - uczyliśmy się trochę. O ile pamiętam, wszyscy z mojej klasy dostali się na studia. Jednak największe wrażenie zrobiły na mnie dziewczyny. Moja pierwsza żona (mama Michała) chodziła do tej klasy. Obecna żona (mama Agaty) też jest koleżanką z klasy.

W szkole mówili na mnie…

"Mańka". Nie wiem, dlaczego. Wymyślił to Wiesiek Madejski.

Mój pierwszy przyjaciel…

Janusz Janiaczyk - trzymaliśmy się razem w podstawówce. Mieliśmy zostać kulturystami. W opuszczonym domu Janusz urządził salę ćwiczeń. Przyrządy były własnej roboty, z jakichś metalowych odpadów. Ćwiczyliśmy ciężko. Janusz osiągnął sukces jako kulturysta. Mnie dość szybko się znudziło.

Książka, która zrobiła na mnie największe wrażenie …

Kojarzy mi się to z powiedzeniem: "Dwie książki, które wywarły wpływ na moje życie, to książeczka do nabożeństwa matki i książeczka czekowa ojca". Taka wypowiedź byłaby dobrą odpowiedzią na pytanie, gdyby nie to, że w moim przypadku jest daleka od prawdy. Bardziej serio: trudno mi powiedzieć coś mądrego, zbyt wiele było tych najważniejszych książek.

Najmilej wspominam nauczyciela …

Panią Wandę Lelonek. Miała duży wpływ na to, że wybrałem karierę naukowca. Miło wspominam matematyków: Zygmunta Zwolskiego i Edwarda Rogalewicza, a także rusycystkę Jadwigę Przysiężną. Była bardzo miła i bardzo wymagająca. Lekcje z nią to był wielki stres, ale opłacił się. Kiedy wiele lat później byłem na stypendium w Moskwie, usłyszałem od ekspedientki w sklepie: "U was maskowskoje udarienie" (ma pan moskiewski akcent). Pewnie panią Przysiężną by to ucieszyło, niestety zmarła kilka lat temu.

Mój największy sukces…

Dwa: córka i syn.

Największa porażka…

Staram się nie pamiętać o porażkach. Zresztą, co to jest porażka. Niemcy i Japonia przegrały wojnę, a dziś są potęgami.

Moja największa wada…

Jestem cholerykiem, szybko się złoszczę, a potem tego żałuję.

Największa zaleta…

Chyba wytrwałość. Kiedy coś mi się nie uda, traktuję to jak przegraną w totolotka. Próbuję jeszcze raz.

Wybrałem matematykę, bo …

To dziedzina, która daje pewność jej prawd. Niewiele jest takich dziedzin.

Lubię swoją pracę, bo …

Daje niezależność. Pracuję w PAN i w UMK, ale tak naprawdę pracuję u siebie. Nikt nie mówi mi, kiedy mam przyjść do pracy, a kiedy z niej wyjść. Od strony naukowej wielką frajdą jest zrozumieć coś, czego wcześniej, mimo wysiłków, długo się nie rozumiało.

Najchętniej wypoczywam …

W górach. Najpełniejszy odpoczynek to fizyczne zmęczenie.

Najwyżej wszedłem…

Na wulkan Teide na Teneryfie.

Najtrudniej było wejść …

Była taka droga na wschodniej ścianie Mnicha. Jednak mnie w górach raczej nie pociągają trudności. Po prostu lubię tam być. Chodzić po górach aż do całkowitego wyczerpania. Wtedy czuję, że żyję.

Najbardziej niebezpiecznie było …

W Tatrach. Podczas burzy wycofywaliśmy się zjazdami z kilkusetmetrowej ściany. To było wariactwo. Teraz pamiętam to jako świetną przygodę.

Pabianice są dla mnie …

Wspomnieniem z dawnych czasów.


***
Jacek Malinowski ma 45 lat, urodził się w Pabianicach. Ukończył Szkołę Podstawową nr 8 i II LO. W liceum chodził do jednej klasy z byłym prezydentem Pabianic, Pawłem Winiarskim i była skarbniczką miasta, Barbarą Ignatowską. Siedział w jednej ławce z byłym wiceprezydentem Pabianic, Wiesławem Madejskim.

Ukończył Wydział Matematyczny Uniwersytetu Łódzkiego. W 1989 roku obronił doktorat w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN. W 1996 r. habilitował się. Mieszka w Toruniu, współpracuje z Wydziałem Logiki i Semiotyki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.

Wykładał na Uniwersytetach w Sztokholmie, Uppsali (Szwecja), Saint Andrews (Szkocja), Florencji, Roskilde (Dania), Johannesburgu, Kapsztadzie, Durbanie (RPA). W 2000 roku był stypendystą Humboldta na Uniwersytecie Berlińskim. W latach 2002/2003 pracował jako profesor w Instytucie Informatyki Uniwersytetu w Lipsku. We wrześniu 2004 r. wyjeżdża na roczne stypendium do Holandii.

Jest żonaty. Żona Krystyna (pabianiczanka) jest konserwatorem zabytków. Ma syna Michała (18 lat) i 12 - letnią córeczkę Agatę.