– Obiecałem, że załatwię tę sprawę. I załatwiłem – chwali sie Adam Marczak, sekretarz miasta. – Pomógł Urząd Skarbowy w Pabianicach.
W towarzystwie strażników miejskich poborca skarbowy zjawił się przed magazynem, w którym przechowywano towar zarekwirowany handlarce. Stoją tu sztuczne kwiaty, znicze i lampki zabrane z ul. Kilińskiego 31 października, 6 i 8 listopada.
– Katarzyna M. nie płaci mandatów wystawianych przez policję i naszych strażników za handel w miejscu niedozwolonym – mówi Marczak. – Uchyla się też od opłat za zajmowanie pasa drogi, które naliczał jej Rejon Bełchatowski Dyrekcji Dróg Wojewódzkich.
Zaległości nazbierało się Katarzynie M. około 90.000 zł. O pomoc w ściągnięciu pieniędzy DDW i Straż Miejska zwrócili się do Urzędu Skarbowego.
– Zapytana czy zamierza zapłacić tę sumę, handlarka wpadła w histerię – opowiada sekretarz. – Poborca zabezpieczył jej towary na poczet należności.
W czwartek przystąpiono do szacowania wartości zmagazynowanych zniczy i kwiatów.
– Katarzyna M. ma dwa tygodnie na zapłacenie należności. Po tym czasie towar zostanie wystawiony na sprzedaż – dodaje komendant Brodala.
Ostatni raz Katarzynę M. widziano przed cmentarzem w przeddzień Wszystkich Świętych. Rano strażnicy miejscy spakowali jej towary i zamierzali wywieźć do magazynu. Przy spisywaniu wszystkich wiązanek, kwiatów, zniczy i lampek pracowało czterech strażników.
– To był prawdziwy supermarket, handlarka zajmowała ponad 30 metrów kwadratowych chodnika – mówi Ryszard Brodala, komendant Straży Miejskiej. – Działaliśmy na wniosek zarządcy drogi.
31 października handlarka przeniosła swój stragan na drugą stronę ulicy, przed halę sportową. Tam handlowała kolejny tydzień. 
Przez tydzień w pobliżu bramy cmentarza dzień i noc dyżurowali strażnicy. Katarzyna M. pilnie ich obserwowała. Kiedy tylko odjechali, przeniosła swój kram przed cmentarz. Wtedy strażnicy wracali, znowu pakowali jej stragan. Aż wkroczył komornik.
Od dwóch tygodni jej nie ma. Czy wróci ?
– Myślę, że nie zaryzykuje utraty towaru. Ale jeśli się pokaże, to zrobimy to samo co przedtem – zapowiada Marczak.