Sławomir Kęsicki służbę w straży pożarnej podjął dziesięć lat temu. W wojsku trenował boks. Później uprawiał kick-boxing w klubie policyjno-sportowym. To tam zdecydował, że będzie jeździł do pożarów.

- Gdy dostaniesz się do straży, to i tak wciąż musisz zaliczać testy sprawnościowe: bieganie, podciąganie na drążku, rzucanie piłką lekarską. Jeśli regularnie nie ćwiczysz, nie dasz rady na testach i przy pożarze – mówi Kęsicki.

Strażak to nie tylko spec od gaszenia. Raz z rozbitego auta wyciągali dziewczynę. Jej nogi zakleszczyły się w pogiętych blachach. Kęsicki trzymał ranną za ręce i głośno mówił do niej. Gdy udało się uwolnić nogi, ranna wciąż kurczowo ściskała ręce strażaka. Na prośbę ratowników z pogotowia Kęsicki pojechał z nią do szpitala. 

Więcej przeczytasz w papierowym wydaniu Życia Pabianic