Kidnaperzy ścigani przez ponad 200 policjantów wreszcie uwolnili Roma. W nocy z piątku na sobotę wywieźli go do lasu w pobliżu Kolna pod Łomżą i wypuścili. Cygan miał skrępowane ręce i zaklejone oczy. Zdołał się uwolnić. O własnych siłach dotarł do najbliższych zabudowań i powiadomił policję.


Bity i dręczony

W komisariacie w Kolnie czekał na niego lekarz oraz rodzina.

- Cieszymy się, że jest wolny, ale nasz koszmar jeszcze się nie skończył - mówi ojciec Marka G. - Teraz martwimy się o jego zdrowie.

Uwolniony jest w szoku i kiepskim stanie fizycznym. Obecnie przebywa w szpitalu. Zajmują się nim także psychologowie. Rom przez 46 dni schudł 25 kg.

- Przedtem ważył około 100 kilogramów. Teraz to sama skóra i kości - opowiada ojciec. - Nic dziwnego, że tak schudł. Dawali mu tylko jedną bułkę i szklankę wody na dzień.

Mężczyzna nie chce opowiadać o swoich przeżyciach. Nie rozmawiał o tym nawet z rodzicami.

Wiadomo, że porywacze trzymali go w drewnianej szopie na odludziu. Przez cały czas miał skute ręce i nogi. Był faszerowany lekami nasennymi i uspokajającymi. Bito go i grożono, że "pójdzie do piachu", jeśli rodzina nie zapłaci okupu.


8 mln za uwolnienie

27-letni Marek G. został uprowadzony 3 lutego wieczorem sprzed siłowni na Lewitynie. Kidnaperzy domagali się okupu - 8 milionów zł. Poszukiwaniami Roma zajęła się specjalna grupa funkcjonariuszy komendy wojewódzkiej w Łodzi. Do akcji zaangażowano także policjantów z Pabianic, Zgierza, Radomska, Warszawy. Tropy prowadziły do Warszawy.

- To była zorganizowana grupa przestępcza - mówi Witold Kozicki, rzecznik łódzkiej policji. - Zajmowała się między innymi uprowadzaniem ludzi dla okupu.


Wpadka porywaczy

W ubiegłą środę policjanci zatrzymali w Zegrzu pod Warszawą samochód, którym podróżowali dwaj mieszkańcy Ożarowa, 36-letni Andrzej P. i 39-letni Andrzej M.

- Byli przez dłuższy czas obserwowani. Porę i miejsce ich ujęcia wybrano tak, by zminimalizować zagrożenie - tłumaczy Kozicki.

W ich mieszkaniach znaleziono kominiarki, kamizelkę kuloodporną, urządzenie podsłuchowe, krótkofalówkę, pistolet pneumatyczny i izraelski pistolet maszynowy uzi. Na szczęście, była to atrapa broni.

Dwa dni później w Ożarowie schwytano kolejnego gangstera. Jest nim 37-letni Wojciech J. Zdaniem funkcjonariuszy, to on był organizatorem porwania.


Posiedzą za kratkami

W piątek gangsterów przywieziono do Pabianic. Byli przesłuchiwani w prokuraturze. Wszyscy są dobrze znani policji. Wojciech J. i Andrzej P. przyznali, że siedzieli już w więzieniach. Mają na sumieniu wymuszenia rozbójnicze, włamania, rozboje i pobicia.

- Bandyci byli bardzo dobrze zorganizowani - mówi prokurator Krzysztof Ankudowicz, szef pabianickiej prokuratury. - Popełnili jeden błąd, wykonali o jeden telefon za dużo.

Pod zarzutem udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i uprowadzania dla okupu stanęli przed pabianickim sądem. Zostali tymczasowo aresztowani.

Przy zatrzymanych bandytach znaleziono telefony komórkowe i karty SIM. Policja sprawdza billingi rozmów.


Gdzie go trzymali

Policjanci domyślają się, gdzie przetrzymywano Roma. Miejsce to określono z dokładnością do 30 kilometrów. Porywacze wypuścili Roma w odległości 10 km od typowanego miejsca.

- Odnalezienie tego miejsca jest ważne dla sprawy - mówi prokurator. - Spodziewamy się znaleźć tam dodatkowe dowody, a także ustalić, w jakich warunkach Rom był przetrzymywany i czy miało miejsce szczególne dręczenie poszkodowanego. To jest związane z kwalifikacją prawną ich czynu.

Porywaczom Roma grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności.


Ojciec dziękuje

- Bardzo, bardzo dziękuję wszystkim policjantom. Bardzo jestem im wdzięczny za odnalezienie mojego syna. Zdaję sobie sprawę, ile pracy i trudu sobie zadali - mówi ojciec Marka G., wójt pabianickich Cyganów. - Szczególnie chciałbym podziękować szefowi pabianickiej prokuratury. To jest bardzo dobry człowiek. Zrozumiał naszą tragedię i w tych trudnych chwilach pomagał nam, jak mógł.