Ciało znaleziono w rzece Ner na pograniczu Łodzi i Gorzewa. Unosiło się na powierzchni, twarzą do dołu. Kobieta ubrana była w zimową kurtkę, dresowe spodnie, kalosze i rękawice.

- Wyszłam akurat z psem na spacer, gdy przejechały obok mnie wozy strażackie i radiowóz – mówi młoda kobieta.
Zwłoki znaleziono daleko od najbliższych zabudowań. Ner w tym miejscu przepływa przez pola. Strażacy, by wyciągnąć kobietę z lodowatej wody, musieli użyć drabiny. Ostrożnie schodzili po stromym brzegu. Sprawę przejęli funkcjonariusze policji i prokurator. Lekarze ustalą, co było przyczyną śmierci denatki.
 
W środę policjanci przyjęli zgłoszenie o zaginięciu kobiety. 68-letnia mieszkanka Górki Pabianickiej wyszła z domu i już do niego nie wróciła. Zaniepokojona rodzina najpierw szukała jej na własną rękę, później o pomoc poprosiła policjantów.
Kobieta, którą wyłowiono z Neru to zaginiona 68-latka.