- Halo, proszę przysłać karetkę do chorego dziecka. Ma wysoką gorączkę - dzwonimy w niedzielę do pogotowia ratunkowego w Pabianicach.

- A do którego ZOZ-u pani należy? - pyta dyżurny.
Gdy słyszy, że jestem zapisana w przychodni Pabian-Medu przy ulicy Kilińskiego, zaczyna wykręcać numer łódzkiego pogotowia. Stamtąd przyjedzie karetka. Zamiast 3 kilometrów spod parku Wolności w Pabianicach, będzie jechała aż 20 km z centrum Łodzi!

- W Łodzi zdecydują, czy do pacjenta z Pabianic wyślą karetkę, czy tylko lekarza, który przyjedzie własnym samochodem - wyjaśnia dyżurny.

Tak jest od 1 kwietnia. Tego dnia podzielono pabianiczan, mieszkańców Ksawerowa i Dłutowa na "swoich" i "obcych". "Swoi" - to ci, którzy zapisali się do pabianickich przychodni rejonowych (przy ulicach Nawrockiego, Stary Rynek, św. Rocha, Orlej, Wileńskiej). Do nich przyjedzie pogotowie z Pabianic. Ich przyjmą lekarze w ambulatorium szpitala.

"Obcy" to 35.000 osób zapisanych do: Pabian-Medu (ul. Kilińskiego 10/12), przychodni przy ul. Wyspiańskiego, Mojego Lekarza Rodzinnego przy ul. Nawrockiego 30, ośrodka zdrowia przy ul. Szkolnej 13 w Ksawerowie i Polmedu w Dłutowie. "Obcy" muszą czekać na łódzką karetkę. Jeśli pójdą do lekarza w pabianickim pogotowiu, muszą za to zapłacić.

- To absurd! - kręci głową Jarosław Lesman, lekarz i radny miejski. - Ważna jest każda chwila w ratowaniu chorych. Przecież dojazd karetki z Łodzi do Pabianic zabiera bezcenny czas!

Pacjentów, którymi od lat zajmowało się pabianickie pogotowie, na "swoich" i "obcych" podzielił łodzianin, Paweł Górski - dyrektor naszego szpitala. Górski jest także szefem pogotowia, ambulatorium i przychodni rejonowych.

- Jeszcze w marcu do 18 tysięcy naszych pacjentów jeździło pabianickie pogotowie, bo mieliśmy taką umowę - mówi doktor Janusz Cherbeć, szef Pabian-Medu. - Umowa wygasła, a nowej dyrekcja szpitala nie chciała podpisać.

Teraz pogotowie w Pabianicach wystawia rachunki "obcym".

- Poszedłem do nich, bo się źle poczułem. W pogotowiu dali mi rachunek za badanie EKG i badanie krwi. Razem ponad 100 zł. Mam zapłacić, tylko dlatego, że jestem zapisany w Pabian-Medzie - denerwuje się emeryt z Bugaju.

Doktor Wioletta Domańska, szefowa ZOZ-u w Ksawerowie, dostała taki rachunek z ambulatorium pabianickiego pogotowia. Przyniosła go pacjentka doktor Domańskiej. Rachunek to 35 zł za badanie i lek. Pacjentka domaga się, by lekarka z Ksawerowa oddała jej 35 zł.

- Przecież płacę składkę na ubezpieczenie, a leczenie jest u nas bezpłatne - denerwuje się.

- Pacjenci winią nas, ale my nie mieliśmy na to żadnego wpływu - mówi doktor Domańska.

Od początku roku obowiązują nowe przepisy o służbie zdrowia. Według nich, obowiązek pomagania chorym w nocy (od godziny 18.00 do 8.00), niedziele i święta mają w Pabianicach przychodnie przy ulicach: Kilińskiego (Pabian-Med), Wyspiańskiego (Przychodnia Lekarska), Nawrockiego (Mój Lekarz Rodzinny) i szpital. Taką opiekę musiały swym pacjentom zapewnić też przychodnie w Ksawerowie i Dłutowie.

- My nie mamy karetek, by zorganizować własne pogotowie - tłumaczy doktor Janusz Cherbeć. - Dlatego poprosiliśmy o pomoc Narodowy Fundusz Zdrowia.

Fundusz ogłosił konkurs ofert na opiekę nocną i świąteczną. Wygrała Wojewódzka Stacja Ratownictwa Medycznego w Łodzi (ul. Warecka). Pabianicki szpital "olał" nas. Nasze karetki nie pojadą do pabianickich chorych. Dyrektor szpitala i szef pogotowia - Paweł Górski, nawet nie stanął do konkursu.

- Złożył ofertę na świadczenie całodobowej opieki medycznej tylko dla swoich pacjentów - potwierdza Beata Aszkielaniec, rzecznik prasowy NFZ.

- Wiedzieliśmy o konkursie, ale nie wzięliśmy udziału, bo warunki finansowe były kiepskie: 60 groszy za pacjenta, czyli dla nas za mało - tłumaczy doktor Jacek Wutzow, zastępca dyrektora Górskiego. - Poza tym ani doktor Cherbeć, ani doktor Domańska, ani szefowie pozostałych przychodni nie zabiegali u nas o to, byśmy opiekowali się ich pacjentami nocą, w niedziele i święta.

- Łodzianie dostają co miesiąc po 60 groszy za każdego naszego pacjenta - dziwi się doktor Cherbeć. - Rocznie wezmą ponad 250.000 zł. Łódzkim lekarzom opłaca się jeździć do pacjentów w Pabianicach, Ksawerowie i Dłutowie. A naszym się nie opłaca…

Niepokoje pabianiczan nie wydają się być problemem Jana Bernera - prezydenta miasta. Profesor Berner - choć lekarz i zwierzchnik dyrektora szpitala (szef Rady Społecznej) - problemy 35 tysięcy "obcych" pacjentów traktuje jak księgowy:

- Koszty obsługi naszymi karetkami pogotowia były zbyt duże - uważa lekarz Berner.


***
"Obce" dzieci do lat 18 mają jeździć do szpitala im. Korczaka przy al. Piłsudskiego w Łodzi (ok. 30 km).

---
Pabianickie pogotowie ratunkowe przyjedzie do "obcych" tylko wtedy, gdy życie jest poważnie zagrożone, czyli gdy pacjenci: są nieprzytomni, upadli z wysokości, mają złamania, są ofiarami wypadków ulicznych, mają zaburzenia świadomości, nagłą duszność, są porażeni prądem elektrycznym. Pogotowie przyjedzie także do porodu i dolegliwości związanych z ciążą.

Z ostatniej chwili:

We wtorek 13 kwietnia Pabian-Med otworzył ambulatorium w szpitalu przy ul. Szpitalnej. W niedziele, święta i nocami czuwa tam lekarz dyżurny.