ad

Pierwszy powód to dzieci. „Uwięzionej” w domach dzieciarni, mozolnie odrabiającej szkolne lekcje, babcie i mamy pieką ulubioną pizzę (na drożdżowym cieście), by w ten sposób ulżyć ich doli. Drugi powód niedostatku drożdży to domowe wypieki chleba, bułeczek i ciast. Dodajmy – rekordowe. A to dlatego, że wielu pabianiczan nie wychodzi z domu do sklepów lub obawia się, iż pieczywo z półek może być zakażone wirusem (np. przez kaszlących klientów). Skoro tak, to do domowych wypieków są niezbędne drożdże.

- Sprzedaż drożdży w marcu była czterokrotnie większa niż przed epidemią – usłyszeliśmy w Biedronce.

Podobnie było w sklepach Społem, Intermarche, Lidl i prywatnych „spożywczakach” na Bugaju, gdzie tygodniowo sprzedaje się nawet 150 paczek drożdży (stugramowych).

W niektórych sklepach wprowadzono ograniczenia: maksymalnie 3 paczki drożdży dla jednego klienta. Jednak trwało to krótko, bo półki szybko zapełniają się drożdżami. W sieci Biedronka „rzucili” po 3 kartony na sklep i od razu zapanował spokój.

Mimo zawirowań drożdże drożeją tylko nieznacznie. Kostkę drożdży „babuni” można kupić w cenie od 99 groszy do 1,22 zł, a „wyborowych” za 80-90 gr.

Wbrew plotkom, mało kto kupuje drożdże do pędzenia bimbru.