ad

W powszechnej opinii nie ma nic lepszego niż ciepła państwowa posadka.

- W prywatnych firmach bardziej cisną, więcej wymagają – mówi Paweł, który odszedł z małej prywatnej firmy do urzędu. - Może być różnie z wypłatami, nieterminowe płatności, zwlekanie. A w budżetówce pensja równiutko co miesiąc, bony, "trzynastki" i pełny socjal. I o dziwo wyższe pensje.

Z danych GUS z 2010 roku wynika, że przeciętna pensja w sektorze publicznym wyniosła 3.771 zł, to aż o 730 zł więcej niż w sektorze prywatnym. Co więcej, dystans ten stale się powiększa. Jeszcze w 2004 r. na państwowej posadzie zarobiło się średnio o 19,3 proc. więcej niż na prywatnej. W ubiegłym roku było to już o 24 proc. więcej. Zróżnicowanie poziomu płac jest w administracji samorządowej, w zależności od regionu i typu urzędu.

Wójtowie w naszym powiecie dostają średnio po 9.000 zł brutto. To tyle co prezydent Pabianic. Najniższe pensje w urzędach gminy nie przekraczają jednak 1.100 zł na rękę.
Młodszy referent w urzędzie w Lutomiersku zarabia średnio 2.100 zł (brutto), inspektor 2.800 zł, kierownik referatu 4.700 zł, sekretarz 6.700, a skarbnik przekroczy już 8.000 zł. Wójt dostaje tutaj około 10.000 zł.

W gminie Pabianice wójt ma nieco skromniejszą pensję - dostaje 9.000 zł, jego zastępca 3.700 zł, sekretarz 7.200 zł, skarbnik 6.400 zł.
 

Kto i ile zarabia na państwowej posadce - w papierowym wydaniu Życia Pabianic