ad
W zeszły piątek 17-letni Sylwester N. i 17-letni Artur J. dostali przepustkę z zakładu poprawczego koło Konstantynowa (powiat pabianicki). Mieli jechać do rodzinnego Żyrardowa. Wsiedli do pociągu pospiesznego. Podróżowali na gapę. Konduktor wlepił im mandaty.

Chwilę później Sylwester i Artur szukali pasażerów, których łatwo można obrabować z pieniędzy albo bagaży. W przedziale pierwszej klasy siedział samotny starszy pan. Miał dużą elegancką walizkę. Bandyci wtargnęli do przedziału i zażądali pieniędzy. Ale sędziwy pasażer kazał im wynosić się do diabła. Rozwścieczeni przestępcy rzucili się na niego. Wypadki potoczyły się błyskawicznie. Starszy pan szybkim ruchem odsunął połę marynarki i z kabury pod pachą wyciągnął potężny rewolwer Rossi 38 specjal.

- Usłyszałem strzały. Wybiegłem z przedziału i zobaczyłem młodego chłopaka. Biegł korytarzem. Krzyczał: "Strzelali do mnie!". Trzymał się za brzuch. Był zbroczony krwią - relacjonował świadek.

Strzały (dwa) padły kilka kilometrów przed Żyrardowem.

- Było po dziesiątej, gdy w dyżurce zadzwonił telefon - opowiada podinspektor Janusz Wódz z komendy policji w Żyrardowie. - Do słuchawki krzyczał kierownik pociągu: "Przyjeżdżajcie! Ktoś strzelał".

Gdy pospieszny wjechał na dworzec, policjanci już tam czekali. Jednego chłopaka skuli kajdankami. Drugiego wynieśli sanitariusze pogotowia. Był ranny. Miał przestrzeloną dłoń i dziurę w boku. Chwilę później z wagonu spokojnie wysiadł starszy pan. Podszedł do policjantów i oddał rewolwer.

- To broń, którą często pokazują w filmach - mówi podinspektor Wódz. - Lufa ma kaliber dziewięć milimetrów. Takich rewolwerów używają amerykańscy detektywi.

Człowiek, który strzelił do bandyty, jest emerytowanym majorem Wojska Polskiego. Ma pozwolenie na broń ostrą. Major był przesłuchiwany przez policjantów. Zwolnili go do domu.

- Z relacji świadków wynika, że działał w obronie własnej - mówi podinspektor Wódz.

Sylwester N. był operowany. Rana okazała się niegroźna, bo kula nie uszkodziła wnętrzności. Nazajutrz matka wypisała go ze szpitala. Ale przed drzwiami czekał policyjny samochód. Mundurowi odwieźli przestępcę do Ignacewa.

- Obu nieletnich znamy od dawna - mówi podinspektor Wódz. - Mają na sumieniach kradzieże i włamania. Teraz odpowiedzą za napaść.