Okres dorastania 39-letniego dziś lekarza to czasy, kiedy na ekrany kin wchodziły kolejne filmy z Arnoldem Schwarzeneggerem i Jeanem Claude’m van Damme’m. Ale nie myślał wtedy o kulturystyce. W wolnym czasie pływał, jeździł na rowerze i biegał. Na siłowni ćwiczył wtedy po to, by być w tych dziedzinach lepszym. Wciągało go to jednak coraz bardziej. W końcu porzucił bieganie dla siłowni. Przez pół roku ćwiczył pod okiem trenera. On nauczył go motywacji i walki siłą umysłu wtedy, kiedy wydaje się, że siła mięśni zawiedzie.

W czerwcu 2017 roku doktor Koźmiński zadebiutował na scenie kulturystycznej. Podczas lokalnego konkursu „Boskie ciało” w łódzkiej Sukcesji zajął pierwsze miejsce w kategorii kulturystyka mężczyzn. Miesiąc później wystartował w ogólnopolskich X Zawodach w Kulturystyce i Fitness w Sopocie i awansował do półfinału kategorii kulturystyki klasycznej mężczyzn do 180 cm.

Ile razy w tygodniu trzeba ćwiczyć, by tak wyglądać?

- Ćwiczę 4-5 razy w tygodniu. Stosuję trening dzielony typu split, czyli każda partia mięśniowa jest trenowana raz na tydzień. Każdorazowo dodatkiem do nich jest sesja ćwiczeń cardio typu bieżnia czy orbitrek, a na koniec rozciąganie.

Ale same ćwiczenia to 30 procent sukcesu…

- Dokładnie. Pozostałe 70 procent to odpowiednie odżywianie się. Jem 5 posiłków w równych odstępach czasu. Najczęściej: ryż, makaron, jajka, ryby, mięso, do których dodaję oliwę z oliwek i warzywa, w tym ulubione ogórki kiszone. Mięso przygotowuję albo na patelni z użyciem bezkalorycznego oleju typu pam, albo piekę w rękawie w piekarniku.

W ciągu dnia wypijam też około 4 litrów wody średnio- lub wysokozmineralizowanej. Moi pacjenci wiedzą, że w gabinecie zawsze stoi przy mnie woda.

Z menu wyeliminowałem produkty wysokoprzetworzone i wzbogacone o niezdrowe dodatki, takie jak wszechobecny syrop glukozowo-fruktozowy. Nie jem pieczywa.

Czy stosuje Pan odżywki dla sportowców?

- Jako osoba trenująca, suplementuję się mikroskładnikami: potasem, magnezem, cynkiem oraz kwasami tłuszczowymi omega-3. Przyjmuję też probiotyki oraz witaminę D3.

Jak zmieniło się Pana życie, odkąd zaczął Pan trenować?

- Mam teraz jeszcze większą świadomość swojego ciała, unikam jedzenia pewnych rzeczy. Moi znajomi wiedzą, że jeżeli się spotykamy, to nie na piwo czy pizzę, bo po prostu nie ma ich w moim menu. Odkąd korzystam z dobrze dobranej diety mam dużo lepsze samopoczucie, zdecydowanie mniej choruję, pomimo codziennego narażenia na wirusy w przychodni, a wyniki moich badań są optymalne.

Lepiej rozplanuję też dzień, zrezygnowałem ze zbędnych zajęć, np. oglądania telewizji.

Sport nie przysłania mi bycia ojcem i w tym aspekcie moje życie się nie zmieniło. Moja córka odwdzięcza się, będąc najwierniejszym moim kibicem.

Pasja koliduje z Pana zawodem?

- Nie mógłbym sobie na to pozwolić. Wciąż się kształcę, uczestniczę w kursach doskonalących, sympozjach i warsztatach naukowych. Kończę również studia doktoranckie na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi. Dodatkowo, w 2017 roku zdałem egzamin w Akademii Kulturystyki, Fitnessu i Trójboju Siłowego w Warszawie i jestem licencjonowanym trenerem personalnym.

Jakie ma Pan rady dla osób, które dopiero zaczynają chodzić na siłownię?

- Po pierwsze, w tym sporcie trzeba być wytrwałym, bo na efekty często czeka się latami.

Po drugie, warto skorzystać z pomocy trenera, który uczy poprawnych technik ćwiczeń, koryguje niewłaściwe wzorce ruchowe i zaznajamia z zasadami regulacji sprzętu treningowego tak, aby dostosować go do warunków osoby ćwiczącej. Brak takiej elementarnej edukacji skutkuje wyrobieniem nieprawidłowych nawyków, które później już bardzo trudno będzie reedukować. Konsekwencją tego może być w najlepszym razie brak postępów treningowych, w najgorszym razie kontuzją, która na dłuższy czas wyeliminuje z jakiejkolwiek aktywności sportowej.  

Po trzecie, odradzam słuchanie „cudownych rad”, dotyczących tego, co robić, by mieć „szybkie przyrosty”.

Po czwarte, odpowiednia do naszego celu dieta. Dla organizmu osoby, która rozpoczyna treningi siłowe, sam fakt wykonywania ćwiczeń angażujących całe ciało oraz spożywania regularnych, zbilansowanych posiłków jest wystarczającym bodźcem do rozwoju muskulatury. Pierwsze miesiące ćwiczeń na siłowni jest okresem najszybszych zmian w ludzkim ciele, bez używania odżywek i podobnych dodatków. Wystarczy ćwiczyć, jeść i spać. Sytuacja bardziej skomplikowana pojawia się u osób z dłuższym stażem treningowym - tu poprawa umięśnienia nie dzieje się tak spektakularnie szybko. Organizm ludzki przyzwyczaja się do obciążeń, jakie mu dotąd fundowaliśmy i postępy ustają. Wówczas dopiero sięga się po bardziej złożone systemy treningowe i reżimy dietetyczne, a także stosuje się substancje wspomagające.

I po piąte, zanim zaczniemy przygodę z siłownią, sprawdźmy u lekarza, czy nie ma co do tego przeciwwskazań.


Czy pasja pomaga Panu w pracy?

- Zdania na temat bywają podzielone [śmiech]. Usłyszałem już opinię, że „przypakowany doktor” zraża do siebie przeciętnych pacjentów - niesportowców, którzy krępują się wizyty u tak wyglądającego lekarza. Dla jeszcze innych staję się dla źródłem inspiracji - wielu z nich zmienia swoje życie, „bierze się za siebie”, staje się aktywnymi, a przez to zdrowszymi ludźmi. I tu dochodzimy do sedna sprawy, czyli tego, jak pojmuję swoją lekarską misję. To nie tylko przepisywanie leków, ale uświadomienie pacjentowi, że nie wyzdrowieje, jeśli nie zmieni swoich wieloletnich nawyków antyzdrowotnych.

Za punkt honoru w swojej lekarskiej praktyce przyjąłem udzielanie porad, których wykonanie jest i dla mnie realne. Nie oczekuję od pacjenta czegoś, czego nie zrobiłbym sam. I jestem świadectwem na to, że można, że to się udaje, że to ma sens. Nie jem słodyczy, nie używam soli, nie palę papierosów, jestem aktywny fizycznie przez większość dni tygodnia - i tego właśnie oczekuję od moich pacjentów. Jeżeli ktoś mówi, że nie da się, że to niewykonalne, mówię że jest, bo ja jestem tego żywym dowodem.

 

Pabianiczanin Maciej Koźmiński skończył II Liceum Ogólnokształcące oraz Wydział Lekarski Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Jest lekarzem sportowym, lekarzem rodzinnym i internistą, członkiem Polskiego Towarzystwa Medycyny.