List do redakcji:

"Witam, właśnie otrzymałam SMS z przedszkola nr 4, do którego cały sierpień moje dziecko miało chodzić na dyżur. Wybrałam to przedszkole, bo synek będzie w sierpniu chodził do żłobka na Piotra Skargi. Córka była zapisana już pierwszego dnia, wcześnie rano, byśmy mieli pewność, że tam właśnie będzie chodzić. Dziś okazało się, że nie dość, że nie przyjęto jej do PM 4, to jeszcze pół miesiąca będzie chodzić do jednego przedszkola, a drugie pół do innego, w innej części miasta. Nie wiem, w jaki sposób zdążę odwieźć dzieci i iść do pracy na 8.00. Podobno podziału dokonano w porozumieniu z Urzędem Miasta, jednak w UM poinformowano mnie, że nic takiego nie miało miejsca.

Oto treść SMS: "Z uwagi na niemożność zapewnienia miejsca w czasie dyżuru wakacyjnego w PM 4, Państwa dziecko przekierowano (w porozumieniu z Urzędem Miasta) na dyżur wakacyjny od 1 do 16.08.2019 do PM XXX i od 19.08.2019 do 30.08.2019 do PM XXX. Dyrektor PM 4 Barbara Olszewska".
Myślę, że Urząd Miasta powinien się wziąć za dyrektorów przedszkoli, bo panuje tam wolna amerykanka. Jak tak można?".

 

O odpowiedź na pytanie czytelniczki Życie Pabianic poprosiło naczelnika Wydziału Edukacji Kultury i Sportu, Waldemara Borynia:

„W istocie, w poniedziałek 17 czerwca odbyło się w UM spotkanie z dyrektorami w sprawie dyżuru wakacyjnego, na którym podjęte zostały omawiane ustalenia (14 czerwca zakończyły się zapisy) .

Na dyżur zgłosiło się ok. 30 proc. więcej dzieci, niż w roku ubiegłym. Największe nadwyżki były w przedszkolach dyżurujących cały miesiąc (PM 4 i 11). W niektórych przedszkolach dyżurujących po dwa tygodnie zostały nawet wolne miejsca.

Łącznie dyżurujące przedszkola nie były w stanie przyjąć 130 – 150 dzieci. Podjęta została decyzja o uruchomieniu dodatkowych przedszkoli i "przekazaniu" do nich części zgłoszonych dzieci. Nie został ustalony żaden klucz. Dyrektorki "przekazując" zgłoszenia miały uwzględnić przede wszystkim odległość od miejsca zamieszkania do siedziby przedszkola. Problem braku miejsc na tzw. dyżur występuje po raz drugi. Spowodowany jest dwoma czynnikami. Pierwszy to termomodernizacja, która uniemożliwia racjonalne gospodarowanie budynkami (pracami objęte są placówki dysponujące 2/3 miejsc). Drugi powód komplikacji to zapisywanie w wakacje dzieci "na wszelki wypadek". Blisko 30 proc. miejsc nie było w poprzednich dwóch latach wykorzystane, a koszty z uruchomieniem grup niestety zostały poniesione”.