Wczoraj około godziny 17.00 umarł „Dziki”. Za 24 dni skończyłby 47 lat. Pogrzeb w poniedziałek o godz. 12.30 z kaplicy na cmentarzu katolickim.

- Chorował od wielu lat na nerki. Miał setki dializ i wszyscy się przyzwyczailiśmy, że „Dziki” jest chory. Ale nikt nigdy nie pomyślał, że tak szybko może odejść – mówi jeden z kolegów - żeglarzy.

Koledzy na Facebooku zapalają mu świeczki i życzą: „Samych pomyślnych wiatrów tam na górze....”.

 

 

 
Na zdjęciu drugi z prawej (2001 rok)
Kim był?

Jak pisze o nim retmanat ZHP Pabianice: „Do ZHP wstąpił w II klasie szkoły podstawowej. Prężna drużyna zuchowa, do której należał, prowadzona przez drużynową Ewę Byczkowską przekształciła się w drużynę harcerską. Pierwszy obóz w 1981 r. odbył z komendantem Jarosławem Szelerem.

Zawsze interesował się sportem. Będąc jeszcze w szkole podstawowej, uprawiał zapasy, później piłkę siatkową w PTC. Przygodę żeglarską zaczął jeszcze w gronie rodzinnym w wieku 9 lat. Pierwszym nauczycielem żeglarstwa był Krzysztof Sobański (obóz w Jasieniu 1981). Patent żeglarza zdobył na Stawach Stefańskiego, a patent sternika w 1986 na Zalewie Duninowskim. 

Swoje pływanie zaczął od klasy "Kadet", "470", "Latający Holender" (klasy olimpijskie). Największe sukcesy sportowe odnosił pływając na "Tornado" w latach 90. wraz ze swoim załogantem Marcinem Łagiewskim. Był trzeci na mistrzostwach Polski w 1994 r.; wywalczył drugie miejsce w pucharze Polski w 1995 i ponownie trzecie miejsce w mistrzostwach Polski w 1996 r.

W 1998 r. zmienił klasę na międzynarodową "A-katamaran". Wtedy też zajął pierwsze miejsce na mistrzostwach Polski w tej klasie. Rok później na tychże mistrzostwach był drugi, a w 2000 roku w Giżycku na zawodach w kategorii MIDICAT klasa A znów sięgnął po najwyższe trofeum.

Na wodzie spędzał każdą wolną chwilę - od maja do września każdy wolny weekend. Oprócz tego brał udział w obozach specjalistycznych, które pozwalały mu przygotować się do zawodów i trenować kondycję.

Już w 1985 r. odbył rejs morski po wybrzeżu polskim na Zjawie IV.

Swój przydomek zyskał dzięki niekończącemu się zapałowi do żeglowania. „Po prostu pływał jak dziki” - wspominają przyjaciele.

W czasie jego retmanowania pabianiccy wodniacy odnieśli wiele sukcesów sportowych”.

Tutaj powspominamy "Dzikiego": donmelon.w.interia.pl/dziki/dziki.html