ad

Janusz Tkaczuk - mąż Elżbiety, skarbnika miasta, kieruje basenem i salą MOSiR-u przy ulicy Grota-Roweckiego. Paweł Szymański - syn Stefanii, członka Zarządu Miasta, jest inspektorem od turystyki i hotelarstwa. Z miejskiej kasy zasilane jest 40 procent MOSiR-owego budżetu.

Mąż skarbnika

Janusz Tkaczuk kieruje największą halą MOSiR-u od grudnia. Zastąpił na tym stanowisku Marka Bartoszewskiego, obecnego szefa stadionu i ośrodka na Busince. Na rękę co miesiąc bierze 1.620 zł. Oficjalnie jest jednak starszym mistrzem. Kieruje pracownikami technicznymi ośrodka.

- Dzięki temu mogłem zredukować liczbę kierowniczych stanowisk - tłumaczy się Zdzisław Śmiech, dyrektor MOSiR-u.

Posadę starszego mistrza Tkaczuk dostał w połowie ubiegłego roku. Dzięki temu rodzinny budżet Tkaczuków nie zmniejszył się, po tym jak Elżbieta Tkaczuk wzięła we władanie miejską kasę. Wcześniej była dyrektorem do spraw finansowych w Centrum Zdrowia Matki Polki.

Syn członka Zarządu Miasta

Robotę w dotowanym przez miasto ośrodku dostał też Paweł Szymański - syn Stefanii Szymańskiej, członka Zarządu Miasta. Od 2 stycznia pracuje na stanowisku inspektora do spraw turystyki i hotelarstwa. Ma organizować na terenie ośrodka letnie i zimowe wczasy oraz zielone szkoły dla dzieci. Będzie także zarządzał hotelem przy ul. Kilińskiego. Do niedawna Szymański prowadził biuro podróży Pagra.

- Zatrudniłem pana Szymańskiego, bo jest jedyną znaną mi osobą, która ma potrzebne uprawnienia - broni się Zdzisław Śmiech. - Liczę też na to, że jego doświadczenie pozwoli ośrodkowi zarabiać pieniądze.

Zwykle w konkursach ogłaszanych przez solidne firmy nie mogą startować pracownicy i ich rodziny. Widać, w naszym Urzędzie Miasta dobre obyczaje nie obowiązują. Nawet jeśli obaj panowie świetnie wykonają swoją robotę, okoliczności ich zatrudnienia muszą wzbudzić słuszne podejrzenia pabianiczan.