Zaczęło się od "podrzutka".

- Pakunek z pabianickimi biletami leżał w pobliżu Urzędu Miejskiego w Łodzi - mówi podkomisarz Beata Tobiasz z policji we Wrocławiu. - Ktoś go znalazł i przyniósł na komendę policji w Łodzi.

W paczce było 96 arkuszy gotowych do pocięcia. Można z nich zrobić ulgowe bilety o wartości 4.000 zł.

- Nie wiemy, ile pabianickich biletów sprzedali fałszerze. Przypuszczamy, że było ich znacznie więcej - dodaje podkomisarz Tobiasz.

Bilety fałszowali łodzianie: Ewa N. i Piotr W., właścicielka i pracownik łódzkiej drukarni Engraf. Śledztwo prowadzą policjanci z Wrocławia, bo Engraf drukowała też bilety dla wrocławskiego Zakładu Dróg i Komunikacji.

- Współpracowaliśmy z tą firmą od dwunastu lat - mówi Jarosław Habura, dyrektor pabianickiego MZK. - Trudno ocenić, jakie straty ponieśliśmy, bo nie wiemy, od jak dawna fałszowano nasze bilety.

W marcu MZK ogłosił przetarg na druk biletów. Wygrała go łódzka drukarnia Waliś.

- Jesteśmy pełni obaw, bo Engraf i Waliś są powiązane rodzinnie - mówi Habura.

Właścicielką drukarni Waliś jest Jolanta W. - żona Piotra W., fałszerza aresztowanego przez policję.

- Ona też została zatrzymana, ale zwolniono ją na wniosek prokuratury - mówi podkomisarz Beata Tobiasz. - Na tym etapie śledztwa nie możemy stwierdzić, czy była zamieszana w fałszerstwa.

Mechanizm działania fałszerzy był bardzo prosty.

- Drukowali dwie partie biletów - opowiada podkomisarz Tobiasz. - Jedną oddawali zakładom komunikacyjnym, drugą sami rozprowadzali wśród pasażerów. We Wrocławiu fałszywki sprzedawały te same punkty sprzedaży, które handlowały legalnymi biletami.

Policja wpadła na trop fałszerstwa w 2002 r. Wtedy wrocławscy kontrolerzy zauważyli, że pasażerowie autobusów mają bilety, których jeszcze nie wprowadzono do obiegu. Fałszerzy z Łodzi zatrzymano w połowie sierpnia tego roku. Aresztowano też czworo wrocławian, właścicieli punktów sprzedaży biletów. W mieszkaniach przestępców policjanci znaleźli fałszywe bilety o wartości 250.000 zł oraz pieniądze ze sprzedaży fałszywek - 2 miliony 300 tysięcy zł.

Podczas przeszukania jeden z właścicieli punktów sprzedaży biletów chciał dać policjantom po 200.000 zł łapówki. Za te pieniądze mieli przymknąć oczy na dowody przestępstwa.

Kolportażem pabianickich biletów zajmuje się MZK (sprzedaje je w swoich punktach sprzedaży) i Ruch, który zaopatruje kioski.

- To, że fałszywki rozprowadzał ktoś z MZK, raczej wykluczam - mówi Jarosław Habura. - Ale za Ruch, ani tym bardziej za kioskarzy nie mogę ręczyć.

Życie Pabianic ustaliło, że fałszywe bilety pabianickiego MZK można było kupić już dwa lata temu. Kolporterzy rozprowadzali je wśród znajomych, proponując cenę niższą o 30 groszy niż w kioskach. Twierdzili, że mają je od jednego z pabianickich kioskarzy.

- My nie mieliśmy żadnych sygnałów o fałszywych biletach. Aż do tej pory… - zapewnia Jarosław Habura.

Wrocławscy policjanci lada chwila pojawią się w Pabianicach. Zapewniają, że sprawdzą każdy trop. Między innymi prześwietlą naszych kioskarzy.