ad

Oto bowiem łaciaty czteromiesięczny szczeniak, któremu poprzedni właściciel zmiażdżył kręgosłup, połamał miednicę, żebra, szczękę i wybił zęby, ocalenie znalazł u nas (w domu Pana Artura). Krajową telewizję, gazety i internet obiegły wkrótce zdjęcia z parku Wolności, po którym na dwóch łapkach śmiga podleczony Fijo. Sparaliżowane tylne łapki swego podopiecznego Pan Artur zastąpił dwukołowym wózeczkiem, specjalnie sprowadzonym z USA. Ten obrazek po raz pierwszy od niepamiętnych czasów ukazuje Pabianice jako miejsce na Ziemi, gdzie nie tylko się kradnie, gwałci, podpala samochody, topi niemowlęta w szambie i bezczelnie wyłudza dodatek 500 plus. Aż miło było zerknąć do gazet lub na ekran telewizora, gdzie masowo pojawiły się tytuły: „Skatowany piesek znalazł rodzinę w Pabianicach”, „Nad Dobrzynką mieszkają dobrzy ludzie”, „Z rąk barbarzyńcy do bezpiecznych Pabianic” albo „W Pabianicach kochają zwierzęta – tu pieskowi będzie dobrze”.

Niedawno sprawa ocalonego szczeniaka Fijo znów obiegła media – tym razem z powodu wyroku na oprawcę. Człowieka (?), który bestialsko skatował psa (Bartosza D. z Chełmży koło Torunia) sąd skazał na półtora roku bezwzględnego więzienia. I bardzo dobrze! Sukces to podwójny, gdyż sądowi udało się wydać prawomocny wyrok, zanim rządowi w Warszawie udało się zepsuć i zgnoić polskie sądy.

Tym, którzy uważają, że obraz Pabianic w oczach przeciętnego Polaka wcale nie jest taki paskudny, przypomnę tylko kilka tytułów krążących w mediach: „Makabra w Pabianicach: pies zjadł zwłoki swojej pani”, „Pabianice: wepchnęli rowerzystę pod autobus”, „Bandyta z Pabianic” (to o byłym wicepremierze), „Afera w pabianickiej policji”. W świeżutkiej jeszcze trzeciej części filmu „Psy” Pabianice nie są celem podróży, do którego komisarz Witkowski (aktor Marcin Dorociński) przybywa wysłuchać koncertu z cyklu „Muzyka Świata” ani obejrzeć wystawy współczesnej sztuki ludowej w Muzeum Miasta. Interesuje go tutaj wyłącznie panienka ze stacji benzynowej…