ad

Obecnie kopią na wysokości Starego Rynku 7, tuż przed redakcją Życia Pabianic. Archeologiczne prace zlecił Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków, ponieważ remontowane jest torowisko tramwajowe na Starym Mieście.

- Taka okazja, żeby pokopać w tym miejscu, już się nie zdarzy – mówi Przemysław Muzolf, kierownik badań. - Właśnie jesteśmy w miejscu, gdzie była studnia. Kolejna, bo pierwszą odkopaliśmy czterdzieści metrów dalej, bliżej zamku.

Obie studnie są najprawdopodobniej z szesnastego wieku. Pierwsza była stosunkowo płytka, bo mierzyła półtora metra głębokości. Jak głęboka będzie druga? Nie wiadomo.

- Będziemy kopać tak długo, aż dojdziemy do dna – wyjaśnia archeolog. - Trudno teraz przewidzieć, ile to będzie metrów. Takie studnie potrafią być głębokie na trzy, a nawet cztery metry.

Wiek studni szacowany jest na podstawie zabytków znajdowanych w bezpośrednim jej sąsiedztwie. Są to fragmenty naczyń ceramicznych, garnków, narzędzi.

Gdy studnia przestawała być użytkowana, przejmowała funkcję lokalnego śmietnika. I tak archeolodzy obok naczyń znaleźli tu już resztki skórzanych butów, kości zwierząt, najprawdopodobniej świni.

Tuż przy studni archeolodzy wykopali też duże kamienie, będące pozostałością po stojącym tu przed wiekami budynku.

- Studnia jest jednak starsza niż budynek. Historia fragmentów muru może sięgać siedemnastego lub osiemnastego wieku – opowiada kierownik badań. - Na terenie wykopalisk są obiekty z różnych okresów, od piętnastego do osiemnastego wieku. Znalezione monety pamiętają piętnasty wiek, a niektóre pochodzą z dziewiętnastego wieku.

W studni jest też sporo dobrze zachowanych, drewnianych belek, zakonserwowanych przez glinę.

- Wykopujemy też fragmenty naczyń, a na dnie spodziewamy się znaleźć potłuczone lub całe dzbany, którymi czerpano wodę – mówi archeolog. - To będzie oczywiście zależało od tego, ile tych dzbanów ówczesnym mieszkańcom urwało się i wpadło do środka. W poprzedniej studni znaleźliśmy taki nieuszkodzony dzban.

Co dzieje się z takimi znaleziskami?

- Zabezpieczamy je, myjemy, inwentaryzujemy, jeżeli to możliwe, sklejamy fragmenty potłuczonych form – opowiada Przemysław Muzolf. - Potem pakujemy wszystko do toreb, pudeł i przekazujemy do muzeum.

Jak długo będą trwały prace na tym odcinku ulicy?

- Mamy na to około półtora miesiąca – dodaje archeolog. - To bardzo mozolna, ręczna praca. A koparka przyjedzie i zasypie to w ciągu godziny.