Państwowa Straż Pożarna wysłała do Bejrutu poszukiwawczo-ratowniczą grupę MUSAR. W gronie 39 ratowników byli doskonale wyszkoleni strażacy z Warszawy, Poznania, Łodzi, Nowego Sącza oraz czterech ratowników chemicznych i cztery psy.

- Z Łodzi było nas szesnastu – mówi aspirant Paweł Gajda z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej. - W Warszawie dołączyli koledzy z pozostałych jednostek.

Dowodził starszy brygadier Mariusz Feltynowski - oficer doświadczony w trudnych misjach. Feltynowski kierował już polskimi ratownikami, którzy wyruszyli z pomocą po trzęsieniach ziemi na Haiti i w Nepalu. Z naszymi strażakami do Bejrutu poleciał 11-osobowy zespół medyczny Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej.

Strażacy wylecieli do Libanu w środę przed północą samolotem Dreamliner Polskich Linii Lotniczych LOT. Zabrali kilka ton sprzętu: namioty, łóżka, żywność i wodę, a także kamery wziernikowe, geofony i agregaty prądotwórcze.

- Na miejscu musimy być samowystarczalni – tłumaczy aspirant Gajda. - Nie zawsze można liczyć na wsparcie miejscowych. Sami są przecież w ciężkiej sytuacji.

Po kilkugodzinnym locie ratownicy wylądowali w Bejrucie. Co zobaczyli?

- Piękny wschód słońca i niepiękny widok ruin domów, powyginanych konstrukcji, mnóstwo potłuczonego szkła, szkieletów budynków. W mieszkaniach bez ścian widać było meble i powiewające firanki – wspomina strażak. - Zawieziono nas do bazy libańskiej marynarki, w pobliżu portu. To była też nasza baza.

***

4 sierpnia w składach bejruckiego portu, gdzie od lat bez zabezpieczeń przechowywano tysiące ton saletry amonowej, doszło do gigantycznej eksplozji. Wybuch był tak silny, że słyszano go na Cyprze, oddalonym od Bejrutu o 240 km. Duża część miasta legła w gruzach. Eksplozja pochłonęła ponad 160 ofiar śmiertelnych, a ponad 6.000 osób zostało rannych.

Życie Pabianic numer 33/2020

Zainteresował Cię ten temat?

Cały artykuł przeczytasz w tym wydaniu gazety.

Cena 2,50 zł (przy płatności kartą lub przelewem on-Line) lub 6,15 zł (SMS)