- Moim zwierzętom nie jest zimno – zapewnia właściciel. - Znam się na tym. Na kanale National Geographic widziałem program, w którym pokazywano konie w Tybecie. Żyją tam w temperaturze minus 50 stopni.
Dwie kobyły i 7-miesięczny źrebak całe dnie spędzają na podwórku.
- Źrebaka niedługo sprzedam – mówi gospodarz. - Sprzedałbym też jedną z kobył, ale wtedy drugiej byłoby smutno bez koleżanki.
Konie nie mają porządnej stajni. Chronią się przed deszczem i śniegiem w rozpadającej się szopie.
- Aż żal patrzeć na te zwierzęta – mówi sąsiadka. - Teraz marzną, prawdziwy koszmar zaczyna się jednak latem. Gdy spadnie deszcz, na podwórku robi się błoto, konie brną w nim i we własnych odchodach.

To sąsiedzi od lat interweniują w sprawie zwierząt hodowanych w mieście. Kilkakrotnie do gospodarza pukali wzywani strażnicy miejscy, przychodzili również inspektorzy z Pabianickiego Stowarzyszenia Opieki nad Zwierzętami.
- Żadnych nieprawidłowości nie stwierdzaliśmy na miejscu – mówi Bogdan Kolasiński, leśniczy i szef stowarzyszenia. - Ten człowiek nie bije zwierząt, konie są dobrze karmione. Jego jedyny problem to sąsiedzi.
Po liście do redakcji na kolejną kontrolę w towarzystwie strażników miejskich i Bogdana Kolasińskiego poszedł również reporter Życia Pabianic. Zdjęcia nie wymagają komentarza.
Co na zastane warunki mówi szef stowarzyszenia opieki nad zwierzętami?
- Koniom sam dach nad głową w zupełności wystarczy, byle deszcz na nie nie padał – tłumaczy. - Mróz im nie przeszkadza. Nawet dla nich lepiej, że nie mieszkają w ciepłej stajni. Wtedy, gdyby wychodziły na takie zimno, mogłyby chorować.
- To dla nich zdecydowanie lepiej – dorzuca gospodarz. - Dzięki temu, że stajnia nie jest obudowana ze wszystkich stron, latem schnie bez problemu siano.
Wątpliwości, co do troski gospodarza, budzi też wygląd koni. Zwierzęta są brudne. Do sierści mają poprzyklejane własne odchody.
- Wszystko jest w porządku. Nie stwierdzam faktu znęcania się nad zwierzętami – podsumował kontrolę Kolasiński.