Od trzech tygodni ksiądz Marek powinien siedzieć w więzieniu. 39-letni duchowny z zakonu salezjanów ma odbyć karę 5 lat pozbawienia wolności. Sąd Okręgowy we Włocławku uznał go winnym tragedii. Przy drodze, gdzie ksiądz Sobański szarżował swym samochodem, stoi krzyż z pięcioma nazwiskami. Najmłodsza ofiara wypadku była niemowlęciem.

Do więzienia ksiądz Marek się nie stawił. Unika go od niemal czterech lat. 24 czerwca do komendy policji w Pabianicach wpłynął nakaz doprowadzenia Sobańskiego, wystawiony przez Sąd Okręgowy we Włocławku. Tego samego dnia policjanci poszli do domu matki księdza, mieszkającej w Pabianicach. Usłyszeli, że syna nie ma i że prawdopodobnie wyjechał za granicę.

- Ma wrócić w lipcu. Gdy tylko się pojawi w Pabianicach, zostanie zatrzymany i doprowadzony do więzienia - zapewnia sierżant Andrzej Baczyński z pabianickiej policji.

Ale sąd we Włocławku nie chce czekać.

- Wysłaliśmy pismo do biskupa częstochowskiego z zapytaniem o miejsce pobytu księdza Sobańskiego - mówi sędzia Zbigniew Siuber, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego we Włocławku.

Wypadek zdarzył się 18 czerwca 1999 roku w miejscowości Mikanowo koło Włocławka. Ksiądz jechał oplem vectrą z 51-letnią kobietą. Choć przy drodze stał znak zakazu, a na jezdni była biała ciągła linia, ksiądz próbował wyprzedzić samochód. Z ogromną prędkościa zderzył się czołowo z peugeotem, którym jechały cztery osoby. Zginął kierowca peugeota, 38-letni Dariusz S. z Konina, jego 23-letnia przyjaciółka Beata L. (ciężko ranna kobieta zmarła w szpitalu), ich kilkumiesięczny synek, a także drugi syn kierowcy, 18-letni Marcin P. Zginęła też jadąca z księdzem Anna K.

Sprawca wypadku był ranny. Prokurator oskarżył go o umyślne naruszenie przepisów o bezpieczeństwie ruchu drogowego i nieumyślne spowodowanie śmiertelnego wypadku.

Przed sądem ksiądz Marek tłumaczył, że prawdopodobnie przysnął za kierownicą. Skarżył się na zły stan zdrowia. Jest chory na cukrzycę.
Wyrok brzmiał: 5 lat pozbawienia wolności bez możliwości warunkowego zawieszenia wykonania kary.

W kwietniu zeszłego roku wyrok się uprawomocnił, ale ksiądz Sobański nie poszedł do więzienia. Kilka razy prosił sąd o odroczenie wykonania kary. Tłumaczył to najpierw złym stanem zdrowia, potem koniecznością rozliczenia akcji charytatywnej, którą prowadził w Łodzi, wreszcie trudnościami ze znalezieniem następcy w fundacji, gdzie pracuje. Sąd przychylał się do próśb. Ale w czerwcu stracił cierpliwość.

Skazany ksiądz potrafi korzystać z prawa. Napisał do prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego prośbę o ułaskawienie.

- Prośba księdza wpłynęła już dawno - poinformowano nas w Biurze Prawa i Ustroju Kancelarii Prezydenta. - Toczy się odpowiednie postępowanie.

Procedura jest taka, że prawnicy prezydenta przesłali prośbę Sobańskiego do Sądu Rejonowego i Okręgowego. Sądy mają wydać opinie i przesłać je do Kancelarii.

- Oba wydały negatywne opinie - mówi sędzia Siuber. - Jednak nie jest to wiążące dla prezydenta.

Opinię ma też wydać prokurator generalny. Dokumenty te trafią do rąk prezydenta Kwaśniewskiego. On podejmie ostateczną decyzję.


***
Ksiądz Marek Sobański ukończył seminarium salezjańskie, pracował jako ksiądz diecezjalny w parafii częstochowskiej. Był także koordynatorem w Fundacji Nowej Ewangelizacji Duc in Altum im. Jana Pawła II. Współpracował z Zakonem Kawalerów Maltańskich, fundacją charytatywną Spes z Belgii oraz niemieckim Caritasem. Nawiązał liczne kontakty z firmami farmaceutycznymi w Polsce i za granicą. W Pabianicach fundacja wydawała leki ubogim.


***
Czy prezydent powinien ułaskawić księdza?
Jakie jest Państwa zdanie na ten temat? Prosimy o opinie Czytelników (tel. Życia Pabianic: 227-04-00, e-mail: redakcja@zyciepabianic.com.pl )