Zaczął się sezon grzewczy, a wraz z nim do strażników zaczynają spływać skargi na sąsiadów. Mieszkańcy wzywają Straż Miejską, gdy widzą wydobywający się z kominów ciemny dym, czy czują duszący swąd. Strażnicy jadą na miejsce i sprawdzają to. Wchodzą do domów i zaglądają ludziom do pieców. Czasem udaje im się potwierdzić zgłoszenia. Bo mieszkańcy palą w piecach butelkami, szmatami, meblami, pieluchami i innymi zabronionymi odpadami.

Często jednak nie udaje się ustalić, czym było palone. Bo w piecu strażnicy zastają tylko popiół, a domownicy zarzekają się, że nie trują. Na szczęście teraz już to nie będzie stanowiło problemu. Nasza Straż Miejska ma nową broń – Centralne Laboratorium Pomiarowo- Badawcze w Jastrzębiu Zdroju. To tam trafią próbki podejrzanego popiołu.

- Mamy już komplet pojemników, w które możemy pobierać próbki popiołu. Wysyłamy je do laboratorium. Na ekspertyzę czekamy około 3 dni – mówi Tomasz Makrocki, komendant Straży Miejskiej.

Jeśli wyniki ekspertyzy wykażą zawartość trujących substancji, wtedy strażnicy mogą skierować sprawę do sądu przeciwko trucicielowi.

Badanie takiej próbki kosztuje ok. 450 zł/netto. Jest to jednak najpewniejsza metoda przyłapania palacza śmieciami, który nie chce przyznać się do winy.

Oprócz pojemników na próbki, strażnicy mają ze sobą podczas kontroli również czujniki tlenku węgla. Do tego w przyszłym roku strażnicy będą mieli kolejne narzędzi do walki z takimi osobami.

Zobacz też: Dron nie tylko na smog

Specjalne laboratorium zamontowane na dronie będzie monitorowało zawartość substancji niedozwolonych już w dymie wydobywającym się z komina. Środki na taki sprzęt są zapewnione dzięki ostatniej edycji budżetu obywatelskiego.