30-letniego chorego karetka przywiozła do szpitala im. Biernackiego w ubiegły czwartek. Pacjent miał objawy silnego zatrucia i zaburzenia akcji serca.

- Podejrzewaliśmy próbę samobójczą - mówi doktor Wojciech Matusewicz.

Przez kilka dni pacjent leżał na Oddziale Intensywnej Terapii. Jego stan był poważny. Pobrane próbki treści żołądkowej wysłano do Instytutu Toksykologii w Łodzi. Specjaliści potwierdzili podejrzenia naszych lekarzy.

- Chory połknął sporą ilość leków psychotropowych i tabletek obniżających ciśnienie - mówi doktor Matusewicz.

Pacjent wyznał szczerze, że leki kupił na Bałuckim Rynku w Łodzi.

- To kolejna ofiara bazarowych handlarzy - denerwuje się lekarz.


Ryzykują biedni

Doktor Wojciech Matusewicz jest wojewódzkim konsultantem do spraw farmakologii. Z nielegalnym handlem lekami walczy od lat.

- Jestem przerażony faktem, że lekarstwa można kupić na bazarze od przygodnych handlarzy - mówi. - Zdaję sobie sprawę z tego, że ludzie są coraz biedniejsi i korzystają z taniej oferty bazarów. Ale kupowanie leków na targowiskach to olbrzymie ryzyko.

Za grosze handlarze sprzedają antybiotyki, leki na serce i ból głowy. Na opakowaniach nie ma daty ważności. Bywa, że tabletki są sprzedawane na sztuki. Leżą w słońcu. Nie ma też pewności, że zawierają to, co powinny. Bardzo trudno wytropić handlarzy leków, bo… nikt ich nie szuka.

W Państwowej Inspekcji Handlowej potwierdzają, że kontrolerzy nie ścigają nielegalnych "aptekarzy".

- To nie nasza sprawa - uważają. - Wszystkie problemy związane z handlem lekami rozwiązuje Inspekcja Farmaceutyczna.

- Kontrolujemy tylko zarejestrowane placówki, na przykład apteki - ucina krótko inspektorka z Inspekcji Farmaceutycznej. - A nielegalni handlarze na targowiskach to sprawa policji.

"Oko" na nielegalne tabletki mają inspektorki sanepidu.

- Targowiska kontrolujemy bardzo często - mówi Urszula Polińska, szefowa Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. - Ale wykrycie nielegalnych handlarzy jest prawie niemożliwe. Chowają leki w paczuszkach, które bardzo łatwo ukryć.

Dzikich "aptekarzy" nie mogą też namierzyć strażnicy miejscy, którzy patrolują rynki.

- Nie przypominam sobie, byśmy znaleźli nielegalne leki - przyznaje Henryk Grzanka, oficer dyżurny Straży Miejskiej. - Ale nasi funkcjonariusze są umundurowani, dobrze widoczni. Na ich kontrole można się odpowiednio szybko przygotować.


Trucizna ze Wschodu

Tanie leki "spod lady" to specjalność handlarzy zza wschodniej granicy. Reporterzy Życia Pabianic próbowali kupić tabletki na rynku przy ul. Moniuszki.

- Poproszę jakieś tanie leki przeciwbólowe. Teściowa niedawno kupiła u was. Bardzo szybko zadziałały - zagailiśmy.

- Tabletki? - zdziwił się śniady handlarz. - Teściowej nie kupuje się tabletek. Niech cierpi gadzina. U mnie nie ma tabletek.

- Rosjanie i Ukraińcy, którzy tu handlują codziennie, nie mają lekarstw - informuje Polak z sąsiedniego straganu. - Trzeba poczekać aż przyjedzie wycieczka ze Wschodu.