ad

Zwolennicy projektu nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji, zwanego potocznie lex TVN, mówią o ochronie polskiego ryku medialnego przed Chińczykami, Rosjanami, czy nawet… narkobiznesem. Przeciwnicy zaś nazywają to ograniczeniem wolności słowa i próbą wpłynięcia na to, żeby widzowie korzystający chociażby z telewizji naziemnej nie mieli dostępu do innych mediów niż te „jedynie słuszne”.

Zapytaliśmy pabianiczan, co oni o tym sądzą. Przy okazji przekonaliśmy się też, że wielu mieszkańców naszego miasta nie słyszało lub nie wie, o co dokładnie chodzi w całym tym zamieszaniu.

Ci, którzy rozumieją, w większości nie przebierają w słowach i ostro krytykują poczynania naszego rządu.

- Obrzydliwe świństwo! - jasno nazywa takie działania jedna z pabianiczanek, uzasadniając że jest to ograniczenie wolności słowa, a na dodatek psucie relacji z USA.

Nasi rozmówcy jasno deklarowali, że chcą sami wybierać, co będą oglądać, sterując własnym pilotem. Nawet ci, którzy za samą stacją TVN nie przepadają.

- Oglądam to, co chcę – mówi stanowczo inna pabianiczanka. - Telewizję Trwam szczególnie oraz pierwszy i drugi program telewizji polskiej.

Zobacz cały materiał:

W środę Sejm przyjął ustawę. Teraz nowe przepisy trafią do Senatu. Senatorowie mają czas na wniesienie poprawek lub odrzucenie jej w całości. Jeżeli ją odrzuci, losem ustawy po raz kolejny zajmą się posłowie.